Ścinawa: poparzona kobieta walczy o życie. Winny może być jej partner

5328

Ciężko ranna ścinawianka walczy o życie w szpitalu w Siemianowicach Śląskich. Kobieta ucierpiała we wczorajszym pożarze. Śledczy nie wykluczają, że odpowiada za to jej partner.

O płonącym budynku przy ul. Wołowskiej w Ścinawie strażacy powiadomieni zostali wczoraj o godz. 20.42. Powodem pożaru był wybuch gazu w mieszkaniu na poddaszu.

– W trakcie gaszenia strażacy znaleźli butle z gazem propan-butan. Płaszcze butli nie były uszkodzone, ale jedna z nich była odkręcona – mówi Patryk Zdanowski, oficer prasowy Komendy Powiatowej Straży Pożarnej w Lubinie.

Kobieta przebywająca w tym mieszkaniu doznała ciężkich obrażeń ciała. Została przewieziona do Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich, gdzie walczy o życie. Z nieoficjalnych informacji wynika, że pożar mógł zostać spowodowany przez jej konkubenta.

– Z tego mieszkania wybiegł też partner kobiety, który został zatrzymany przez policję. On też ma obrażenia, ale nie są one ciężkie – czekamy na opinię lekarską co do możliwości jego udziału w czynnościach procesowych. Cały czas zbierane są dowody i w oparciu o nie – najprawdopodobniej jutro – prokurator podejmie decyzję, w jakim charakterze zatrzymany mężczyzna będzie przesłuchany – informuje Lidia Tkaczyszyn, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Legnicy. – Śledztwo jest na początkowym etapie, badamy różne wersje zdarzenia, w tym taką, że do wybuchu butli i do pożaru doszło w wyniku celowego działania – dodaje.

Do akcji ratowniczej wyjechało wczoraj w sumie osiem wozów strażackich: trzy z Lubina, cztery z ochotniczych jednostek w Ścinawie, Tymowej, Zaborowie i Księginicach oraz samochód z drabiną mechaniczną z Polkowic. Strażacy walczyli z żywiołem przez 3,5 godziny. Oprócz ratowania życia poparzonej mieszkanki pomogli też w ewakuacji niepełnosprawnej osobie; pozostali lokatorzy sami w porę opuścili mieszkania.

Noc poza domem spędziło 14 rodzin. Wszyscy znaleźli schronienie u bliskich, więc gmina nie musiała im organizować lokali zastępczych. Dzisiaj budynek badał m.in. policyjny biegły z zakresu pożarnictwa.

– Na miejscu zdarzenia trwają czynności mające wykazać, czy pozostali lokatorzy mogą bezpiecznie wrócić do swoich mieszkań – podsumowuje Lidia Tkaczyszyn.

Prowadzone przez prokuraturę śledztwo dotyczy ciężkiego uszkodzenia ciała i doprowadzenia do wielkich rozmiarów zagrożenia życia i mienia ludzi.

Fot. KP, ZK


POWIĄZANE ARTYKUŁY