Powraca sprawa skandalicznej reklamy

24

Krzysztof Raczkowiak zastanawia się, czy pozwać do sądu producenta wódki Żytniej. – Zarówno Polmos Bielsko-Biała, jak i spółka Project sp. z o.o., odrzuciły wszelkie roszczenia dotyczące tak zapłaty za ukradzione zdjęcie, jak i jakiegokolwiek zadośćuczynienia – poinformował na Facebooku. Władze Polmosu są zaskoczone takim postawieniem sprawy. Zapewniają, że nie próbują uniknąć odpowiedzialności, a z autorem zdjęcia, jak i rodzinami ofiar sierpnia 1982 roku, wciąż prowadzone są rozmowy.

Chyba nie było lubinianina, który nie słyszał o tej sprawie. W sierpniu, tuż przed rocznicą Zbrodni Lubińskiej, na fan page wódki Żytniej pojawiło się słynne zdjęcie Krzysztofa Raczkowiaka przedstawiające jedną z ofiar wydarzeń z sierpnia 1982 roku. Ktoś opatrzył je podpisem: „Gdy wieczór kawalerski wymknie się spod kontroli. Wina Żytniej? Kac Vegas. Scenariusz pisany przez Żytnią”.

W internecie zawrzało. Fotografia szybko została usunięta, a producent alkoholu Polmos Bielsko-Biała oraz spółka prowadząca Facebooka tej firmie – Project – przeprosili publicznie i zapewnili, że są gotowi naprawić swój błąd.

– Oba podmioty kwestionują teraz swoją odpowiedzialność oraz twierdzą, że rzekomo brak podstaw prawnych, by spełnić żądanie zapłaty honorarium za wykorzystane bez mojej zgody zdjęcie, zadośćuczynienia za naruszenie moich dóbr osobistych oraz opublikowania przeprosin w mediach – poinformował właśnie Raczkowiak.

W rozmowie z nami Krzysztof Raczkowiak mówi, że zastanawia się, czy nie skierować sprawy do sądu. – Pracują nad tym moi prawnicy, ale decyzja jeszcze nie zapadła – zapewnia.

Natomiast druga strona, czyli firma Polmos, jest bardzo zdziwiona postępowaniem Raczkowiaka, twierdząc, że sprawa nie jest jeszcze zakończona, a rozmowy z pełnomocnikiem autora wykorzystanej bezprawnie fotografii, jeszcze się nie zakończyły.

– Stoimy na stanowisku, że winna bezpośrednio jest firma Project i to ona jest odpowiedzialna w kwestii odszkodowania. Zresztą publicznie się do tego przyznała – mówi Mirosław Mazurowski, dyrektor zarządzający bielskiego Polmosu. – Jednak my sami nie unikamy odpowiedzialności – trwa wyjaśnianie sprawy. Na wniosek pełnomocnika pana Raczkowiaka przesłaliśmy wszystkie dokumenty, zlecania, na podstawie których tamta firma prowadziła Facebooka. Sprawa się więc jeszcze nie zakończyła. Dodatkowo trwa postępowanie prokuratury – wyjaśnia.

Dowiedzieliśmy się też od dyrektora, że firma nie mogła zgodzić się na kwotę odszkodowania zaproponowaną przez Raczkowiaka. Nie chce zdradzić dokładnej sumy, ale określa ją jako „olbrzymią”, taką która mogłaby zagrozić funkcjonowaniu firmy.


POWIĄZANE ARTYKUŁY