Lubińskie starostwo znów gra na zwłokę. Tak się wzbrania przed rozpoczęciem budowy hali widowiskowo-sportowej, że odwołało się od własnej decyzji dotyczącej zgody na inwestycję.
– To skandal! – denerwuje się prezes LSI Artur Dubiński, który odpowiada za realizację przedsięwzięcia. – Kłóci się to z misją publiczną, jaką każdy urząd powinien pełnić. Właściciel biura projektowego, który działa już w tej branży kilkadziesiąt lat, po raz pierwszy spotyka się z takim zachowaniem urzędów. A realizował wiele projektów w całej Polsce.
W maju zapanowała wielka radość w Lubińskiej Spółce Inwestycyjnej. Powiat, po dziesięciu miesiącach, wydał wreszcie pozwolenie na budowę hali. Wszystkim zrzedły miny kilka tygodni później, kiedy starostwo odwołało się od własnej decyzji do wojewody.
– To kolejny fakt potwierdzający naszą tezę, że jest to czysta złośliwość urzędnicza – komentuje to posunięcie Artur Dubiński, prezes LSI. – Myśleliśmy, że mamy wreszcie zielone światło i budowa hali stanie się faktem. 25 maja otrzymaliśmy pozwolenie od starostwa, które miało się uprawomocnić czternaście dni później. Ostatniego dnia przed uprawomocnieniem, powiat zaskarżył jednak swoją wcześniejszą decyzję.
Do LSI trafiło pismo informujące o wspomnianym odwołaniu. Nie ma w nim ani słowa o powodach jego złożenia. Sam Dubiński opowiada, że z osłupieniem przyjął ostatni dokument od władz powiatu. – Jak można odwołać się od własnej decyzji? – pyta.
– Nie ma w tym nic nadzwyczajnego – tłumaczy Krzysztof Olszowiak, rzecznik starostwa powiatowego. – Gdybyśmy nie wydali tego pozwolenia byłby wielki szum, że coś staramy się znowu utrudniać. W tym przypadku starostwo powiatowe stało się stroną w tej sprawie – dodaje. – W sąsiedztwie planowanego wjazdu posiadamy nieruchomość, która jest przeznaczona na powiatowy ośrodek geodezyjno-kartograficzny, więc użyteczności publicznej. Wpięcie w tym miejscu drogi powoduje, że ten obiekt zostaje pozbawiony tej funkcji. W naszej ocenie jest to naruszenie interesu publicznego. Żeby nie zarzucono nam, że staraliśmy się wybrnąć z tego, postanowiliśmy zwrócić się do wojewody, organu niezależnego, o rozstrzygnięcie.
Prezes LSI – pokazując trzy stosy dokumentów, jakie firma zgromadziła podczas dziesięciu miesięcy ubiegania się o pozwolenie na budowę – z żalem opowiada, że spółka właśnie przygotowywała się do przetargu. A teraz nie wie, jaki będzie dalszy los budowy.