To miała być piękna jesień. Liczono na awans do Ligi Mistrzów i marsz po kolejny tytuł. A były kłótnie w szatni, zmiana trenera, afera narkotykowa. Na szczęście ostatnio Zagłębie gra lepiej, bo zespół poukładał trener Rafał Ulatowski.
Nieudane transfery w przerwie letniej, to tylko jedna z przyczyn słabej rundy jesiennej w wykonaniu mistrzów Polski. Kryzys przyszedł po porażce ze Steauą Bukareszt w kwalifikacjach Ligi Mistrzów. Piłkarze popadli w dołek po straconej szansie, a Czesław Michniewicz zamiast siebie, obwiniał za nią wyłącznie swoich podopiecznych.
– Jestem dla nich jak ojciec – chwalił się wcześniej trener. I rzeczywiście, dopóki wygrywał, traktował swoich podopiecznych po ojcowsku.
Jednak po odpadnięciu z europejskich pucharów zespół zaczął przegrywać w ekstraklasie. Porażek z Legią i Wisłą nie trzeba się wstydzić. Tragedią były dwie przegrane (Puchar Ekstraklasy i liga) z Polonią Bytom. Michniewiczowi puszczały nerwy. Gdy cudem udało się wywalczyć wygraną z ŁKS, trener jak szalony biegał po murawie, pokazując gościom gest Kozakiewicza. Winą za niepowodzenia obarczał piłkarzy. Publicznie krytykował Macieja Iwańskiego i Wojciecha Łobodzińskiego. W końcu doszło do buntu w drużynie, zakończonego balangą w białostockim hotelu. Prezes Robert Pietryszyn stracił cierpliwość i wyrzucił „polskiego Mourinho”.
"Przegląd Sportowy"