Dorośli nie zrobili nic. Tylko dwie 11-latki przejęły się losem zziębniętego, siedzącego bez butów w autobusie miejskim 70-letniego mężczyzny. – Moim zdaniem to jest normalne. Każdy powinien tak zrobić – mówi Karolina Śliwińska, która wraz z koleżanką Oliwią Zając pomogła schorowanemu mieszkańcowi gminy Lubin, który, jak się okazało, nie potrafił sam wrócić do domu. Dziś dziewczynkom podziękowała i pogratulowała komendant lubińskiej policji, przyznając, że mogą być przykładem dla innych.
– Wracałyśmy z dodatkowego angielskiego. Zobaczyłyśmy, że jakiś pan siedzi bez butów. Zapytałam Oliwii, czy możemy podejść. Ten pan poprosił mnie o telefon, ale bałam się mu dawać, więc powiedziałam, że mogę zadzwonić. Zadzwoniłam do jego żony i okazało się, że nie było go w domu 24 godziny – relacjonuje przebieg wydarzeń w autobusie linii nr 7 Karolina, uczennica klasy 6e Szkoły Podstawowej nr 14, a rzecznik policji potwierdza, że rodzina 70-latka zgłosiła jego zaginięcie.
Potem dziewczynki zadzwoniły na numer alarmowy, podając dyżurnemu policji, jakimi ulicami jedzie autobus.
– Oliwia podawała mi ulice, bo ze stresu nie wiedziałam, gdzie jesteśmy – przyznaje Karolina.
Dziewczynki z przejęcia zupełnie zapomniały też o kierowcy, któremu mogły powiedzieć o całej sytuacji.
Dopiero gdy przy autobusie pojawiła się policja, podróżujący nim wykazali zainteresowanie tym, co się stało, choć nie w taki sposób, w jaki powinni. – Wyciągnęli telefony i zaczęli filmować – przyznaje aspirant sztabowy Sylwia Serafin, oficer prasowy lubińskiej policji.
70-latek bezpiecznie wrócił do domu. W chwili gdy zabierali go policjanci, był przemoczony. Buty ściągnął w autobusie, ponieważ one również były całe mokre.
Dziś dziewczynkom za to, co zrobiły podziękowała, jednocześnie gratulując i stawiając za wzór innym, komendant lubińskiej policji. Odwiedziła Karolinę i Oliwię w szkole, w której się uczą.
– Serce rośnie – przyznaje podinsp. dr Joanna Cichla, komendant lubińskiej policji. – Jestem bardzo dumna, że rośnie nam młodzież z dużą empatią, wrażliwością, że nie boi się zadzwonić na policję, ale przede wszystkim zapytać potrzebującą pomocy osobę, gdy widzi, że dzieje się coś złego. Ten pan był zziębnięty, nie miał butów, inne osoby były w autobusie i nikt nie zwrócił uwagi. Bardzo często powtarzam, miejmy oczy szeroko otwarte, popatrzmy, co się wokół nas dzieje. Pomagajmy, bo możemy uratować komuś życie – dodaje.
To nie pierwszy taka sytuacja w Lubinie, gdy dzieci pomogły, podczas gdy dorośli nic nie zrobili. W 2015 roku 14-letnia wówczas Weronika Szuszkiewicz w autobusie miejskim pomogła mężczyźnie, który dostał ataku padaczki.