Beata Sawicka, Tomasz Misiak, Piotr Borys i w końcu Grzegorz Schetyna – te nazwiska łączy nie tylko fakt, że kojarzone są z najgłośniejszymi aferami ostatnich lat i miesięcy. Ci politycy zdobywali swoje mandaty w naszym legnicko-jeleniogórskim okręgu wyborczym. Przypadek czy może, po prostu, nie mamy szczęścia, do polityków? O tym w specjalnym raporcie TVL Odra.
Ale nie zawsze tak było. Warto przypomnieć, że również z naszego okręgu starował Jerzy Szmajdziński, zasiadający w Sejmie od 1985 roku, wicemarszałek sejmu i były minister obrony narodowej. W tym przypadku powodu do wstydu nie było.
Wpadki rozpoczęły się dopiero przed dwoma laty, kiedy z ramienia Platformy Obywatelskiej w okręgu wyborczym numer jeden parlamentarzystami zostali poseł Beta Sawicka i senator Tomasz Misiak.
Jeleniogórzanka Beata Sawicka nie dotrwała do wyborów, bo wcześniej zatrzymana została przez funkcjonariuszy CBA w związku z podejrzeniem przyjęcia korzyści majątkowej za próbę tzw. ustawienia przetargu publicznego, wspólnie z burmistrzem Helu.
W Lubinie zasłynęła donosem do NIK-u na prezydenta Roberta Raczyńskiego i zapowiedzią prywatyzacji lubińskiego szpitala. Potem płakała. Teraz także, kiedy ruszył jej proces, zalewa się łzami.
Potem był senator Tomasz Misiak, który choć związany z Wrocławiem – jako spadochroniarz – stratował w legnicko-jeleniogórskim okręgu wyborczym. Jego błyskotliwa kariera polityczna pękła niczym bańka mydlana wiosną tego roku.
Wtedy to ujawniono, że firma Work Service, której był założycielem i wiceprezesem, podpisała umowę na doradztwo dla pracowników zwalnianych ze stoczni w Gdyni i Szczecinie. Wcześniej Misiak był przewodniczącym senackiej komisji pracującej nad ustawą dotyczącą akurat przemysłu stoczniowego.
Na konferencji w Legnicy to właśnie on, na długo przed ujawnieniem planów rządu, wyszedł przed szereg i straszył związkowców prywatyzacją KGHM.
Legnicko-jeleniogórska Platforma Obywatelska to także niezatapialny Piotr Borys, który startował w niemal wszystkich możliwych wyborach. W końcu się udało i wyjechał do Brukseli.
Jak donosiła dolnośląska prasa, miejsce na liście wyborczej do europarlamentu odebrał Markowi Wojnarowskiemu. Władze partii wolały go ukryć po tym, jak wcześniej stał się bohaterem skandalu z własną żoną w tle.
Chodziło o pieniądze z Unii Europejskiej. Zdominowany przez PO urząd marszałkowski, z wicemarszałkiem Piotrem Borysem na czele, przekazał fundacji Civis Europae ponad 5 mln zł. Jej skarbnikiem była Marzena Krauz-Borys. I zbieżność nazwisk nie jest tu przypadkowa.
W regionie Piotr Borys znany jest głównie z przezwiska Pan Obiecanka – nawet w kręgach Platformy mówi się, że „nikt nie da ci tyle, ile Piotrek obieca”.
W końcu przyszedł czas na dolnośląskiego lidera PO, Grzegorza Schetynę, który także nie zaryzykował startu z wrocławskich list wyborczych i został liderem na liście wyborczej liberałów w naszym okręgu.
W związku z ujawnieniem afery hazardowej pożegnał się ze stanowiskiem wicepremiera, ministra spraw wewnętrznych i administracji. Przewidział to – na antenie TVL Odra, jeszcze w marcu tego roku tuż po ujawnieniu afery Misiaka, prezydent Lubina Robert Raczyński.
Poseł Ryszard Zbrzyzny, zasiadający w Sejmie nieprzerwanie od 1991 roku, przyznaje, że nasz region nie ma szczęścia do liberałów.
Afera hazardowe i pozostałe ujawnione skandale, związane z politykami PO, nie podobają się wyborcom. Poparcie dla tego ugrupowania, co widać w sondażach, wyraźnie topnieje.
Fot. lca.pl