Policjanci protestują i pouczają, a budżet traci 2 mln zł dziennie

86

Od kilku dni policjanci w całej Polsce zaostrzyli protest i zamiast mandatów, dają pouczenia. Funkcjonariusze domagają się przede wszystkim poprawy warunków pracy, wzrostu pensji i zmian w systemie emerytalnym. Tymczasem, według obliczeń specjalistów, budżet państwa każdego dnia traci na tym około dwóch milionów złotych.

Policjanci ruszyli protestować. Od wtorku zamiast mandatów, wystawiają pouczenia. Czego dokładnie domagają się mundurowi?

– Przyczyną naszego sprzeciwu są względy ekonomiczne i wbrew insynuacjom, jest to protest całkowicie apolityczny. Protest nie jest wymierzony we władze ani w naszych przełożonych. Celem protestu jest zwrócenie uwagi społeczeństwa na dramatycznie pogarszającą się sytuację materialną funkcjonariuszy i braki w obsadzie kadrowej skutkujące przeciążeniem obowiązkami pozostających w służbie policjantów – czytamy w oficjalnym apelu komitetu protestacyjnego NSZZ Policjantów.

Funkcjonariusze domagają się m.in. podwyżki o 650 zł w 2019 r. i o 500 zł w 2020 r., odmrożenia waloryzacji uposażeń, wprowadzenia pełnej odpłatności za nadgodziny i pełnopłatnych zwolnień lekarskich za 30 dni w roku, a także powrotu do dawnego systemu emerytalnego.

Związki zawodowe przypominają również, iż tylko na Dolnym Śląsku jest 600 wakatów, a w całym kraju jest ich sześć tysięcy. Ich zdaniem poprawa sytuacji finansowej i emerytalnej mundurowych ma to zmienić.

Przypomnijmy, protest policjantów rozpoczął się pod koniec czerwca. Początkowo polegał on na oflagowaniu budynków i radiowozów. Od wtorku mundurowi zaostrzyli formę protestu i teraz, podejmując interwencję wobec sprawców wykroczeń, korzystają z możliwości, jakie daje im art. 41 kodeksu wykroczeń. W świetle tego przepisu funkcjonariusze stosują, w możliwie jak najszerszym zakresie, środek oddziaływania wychowawczego w postaci pouczenia. Oznacza to, że za wszystkie drobniejsze wykroczenia czeka nas pouczenie. Wyjątkiem są tu sprawcy poważniejszych wykroczeń, jak na przykład piraci drogowi, którzy w terenie zabudowanym znacznie przekraczają prędkość.

Policjanci zapewniają, że wszystko odbywa się zgodnie z prawem i ludzie nie powinni czuć się bezkarnie. – Nie ma ulgi na wykroczenia. Jeśli dzieją się poważne rzeczy, mieszkańcy będą karani mandatami – informuje Dariusz Jasiński, wiceprzewodniczący zarządu terenowego NSZZ Policjantów KPP Lubin, który obecnie zrzesza 78 mundurowych z powiatu lubińskiego.

W naszym powiecie protestuje jednak więcej osób. – Mamy 78 członków związku, niemniej inni funkcjonariusze, którzy nie są zrzeszeni, solidaryzują się z całą ideą i również protestują – tłumaczy Jasiński. – Jeśli jesteśmy świadkami błahych spraw, wówczas stosujemy pouczenia – dopowiada.

Taka forma protestu ma trwać do końca miesiąca. Jeżeli rząd nie zareaguje na żądania mundurowych, ci przystąpią do tzw. strajku włoskiego, czyli będą prowadzili bardzo drobiazgowe i powolne kontrole. Jeśli i to nie poskutkuje, we wrześniu planują manifestację. W międzyczasie protestujący nie wykluczają udziału w „akcji krwiodawstwa”, co związane jest z dniem wolnym w pracy.

Jak wynika z szacunków portalu money.pl, każdy dzień takiej „akcji pouczania” to mniej o dwa mln zł w budżecie państwa. Ponadto, nie jest wykluczone, że protest służb mundurowych rozszerzy się o funkcjonariuszy Straży Granicznej, Służby Więziennej, Państwowej Straży Pożarnej i Służby Celno-Skarbowej, o czym poinformował wczoraj przewodniczący Federacji Związków Zawodowych Służb Mundurowych Marcin Kolasa.

Współpraca KS


POWIĄZANE ARTYKUŁY