LUBIN/WROCŁAW. Pierwsi kibice, za udział w manifestacji pod tuskobusem, otrzymali już wezwania na policję. – Apel polityków PO do komendanta policji nic nie dał. Teraz musimy liczyć na pomoc naszego prawnika – komentuje Łukasz Dominów, szef Stowarzyszenia Sympatyków Zagłębia Lubin „Zagłębie Fanatyków”.
Tuskobus w ramach kampanii wyborczej przyjechał do Lubina prawie dwa tygodnie temu. Nie było w nim premiera Donalda Tuska, ani marszałka Sejmu Grzegorza Schetyny, byli za to lokalni politycy tejże partii. I to właśnie im oberwało się od lubinian, którzy zgromadzili się pod autobusem. Mieszkańcy nie przebierali w słowach, by wyrazić swoją krytykę wobec rządów PO. Zablokowali też przejazd autobusu, interweniowała policja.
Kilka dni później policja powiadomiła, że niektórzy z uczestników zajścia zostaną ukarani. Za – jak mówił rzecznik dolnośląskiej policji Paweł Petrykowski – niestosowanie się do poleceń policjantów oraz tamowanie i utrudnianie ruchu, a co za tym idzie, powodowanie zagrożeń w ruchu drogowym.
Reakcją działaczy Platformy była konferencja prasowa, gdzie w obecności telewizyjnych kamer i mikrofonów, zapewniali, że nie mają żalu do kibiców i nie chcą, by ktokolwiek został ukarany. Pokazali nawet pismo, w którym apelują do komendanta dolnośląskiej policji, by nie karał kibiców.
Interwencja nie pomogła. Jak nas informują kibice skupieni wokół „Zagłębia Fanatyków”, kilku lubinian otrzymało już wezwanie na policję w charakterze podejrzanych. – Na razie nie chcemy komentować tej sprawy, czy politycy rzeczywiści chcieli nam pomóc, czy tylko ot tak o tym mówili – dodaje Łukasz Dominów.
Rzecznik dolnośląskiej policji tłumaczy, że apel Platformy Obywatelskiej dotarł, ale nie mógł zmienić decyzji mundurowych, bo obowiązkiem policji jest reagowanie, kiedy ktoś łamie prawo. – Nasze działania nie są realizowane na wniosek żadnej z pokrzywdzonych osób, ale z urzędu – przypomina Paweł Petrykowski.