Pole walki przed egzaminem – jak to przejść?

406

Co roku o tej porze tysiące nastolatków i ich rodziców zaczynają czuć coraz większe zdenerwowanie. Na pierwszy ogień – na początku maja – idą ci, którzy zdają maturę. Potem egzaminacyjny stres dopada ich młodszych kolegów, kończących szkołę podstawową. Jak przygotować się do tych szczególnych sprawdzianów – o to pytamy psycholog Annę Pawłowską z Dolnośląskiego Centrum Zdrowia Psychicznego dla Dzieci i Młodzieży w Lubinie.

Fot. yanalya/Freepik.com

Egzamin ósmoklasisty jest pierwszym poważnym testem, z jakim mierzy się uczeń. Jak można mu pomóc w przygotowaniu się do tego wyzwania?

Faktycznie czynnik niewiadomej może tu odgrywać wyjątkowo dużą rolę. W połączeniu z własnym ambicjami i oczekiwaniami rodziców jest on najtrudniejszą rzeczą, z jaką mierzy się uczeń szkoły podstawowej. Stres wynika po pierwsze z braku tego typu doświadczenia, bo egzamin próbny nie zawsze jest wystarczającym treningiem. Nie chodzi tylko o zapoznanie się z formułą egzaminu, ale przede wszystkim o poznanie swoich reakcji: co mnie stresuje, jak reaguje moje ciało, co pomaga mi ten stres przezwyciężyć.

Młodzi ludzie często nie są też w stanie wyobrazić sobie, co będzie po tym egzaminie, w jaki sposób jego wyniki wpłyną na jego przyszłość. Wiedzą jednak, że to jest już ważne, bo to słyszą już od dłuższego czasu zarówno od rodziców, jak i nauczycieli. Aspekt zewnętrznych oczekiwań jest tu szczególnie ważny i o tym dorośli powinni pamiętać.

W takim razie jakich słów nie powinni używać rozmawiając z dzieckiem o nadchodzącym egzaminie?

Naturalną rzeczą jest, że rodzicom zależy na sukcesach dzieci, więc wynik egzaminu też będzie dla nich ważny – to po prostu przejaw ich troski. Muszą jednak pamiętać, by tego rodzicielskiego stresu nie przenosić na dziecko, bo ono ma już wystarczająco dużo swoich emocji.

Na pewno nie pomagają sformułowania, które pozornie mają charakter pokrzepienia, a tak naprawdę dolewają oliwy do ognia. Mam na myśli takie komunikaty, jak „nie bój się, wszystko będzie dobrze, dasz sobie radę, to nie koniec świata”. Przecież nawet nas, dorosłych, takie coś potrafi rozdrażnić, gdy się czymś martwimy albo czegoś obawiamy. Wbrew pozorom te zdania nie działają dobrze.

Zamiast tego warto po prostu zapytać: czego się boisz, o co się martwisz? Powinniśmy pomóc dziecku nazwać jego emocje, a nie je bagatelizować i pomniejszać. Być może z perspektywy dorosłego te nastoletnie obawy wydadzą się przesadzone i nieadekwatne do sytuacji, ale z perspektywy nastolatka one mają zupełnie inny wymiar i są jak najbardziej prawdziwe. Nie powinniśmy tego lekceważyć.

Nie pomaga też straszenie dziecka, że jak nie będzie się uczyć, to zobaczy, co będzie. No właśnie – co będzie? Zamiast snuć takie nieokreślone, katastroficzne wizje, lepiej spokojnie porozmawiać o tym, co może się stać, gdy egzamin nie pójdzie dobrze. Te potencjalne konsekwencje warto konkretnie omówić bez względu na to, jak dziecko przykłada się do nauki. Jeśli chcielibyśmy, żeby dziecko uczyło się więcej, to lepiej uczciwie powiedzieć, jakie mogą być tego prawdziwe skutki, niż ogólnikowo je straszyć. Gdy do już obecnego stresu dołożymy kolejny, to wcale nie będzie motywujące.

Jak zatem rozmawiać o tych naprawdę poważnych konsekwencjach, które może spowodować na przykład niezdana matura?

Jeśli pojawiają się takie obawy, to przede wszystkim należy je skonfrontować z rzeczywistością. Pierwszą rzeczą jest to, jak dziecko wypadło na egzaminie próbnym. Jeśli te wyniki były dobre, w dodatku nastolatek cały czas systematycznie uczył się i uczy nadal, a mimo to boi się porażki, warto mu to pokazać, odnosząc się do faktów.

Fot. SHVETS production/Pexels

Stres może powodować, że nasze postrzeganie sytuacji będzie nierzeczywiste. Widzimy wtedy siebie w zniekształconym zwierciadle i odwoływanie się do konkretnych faktów pozwala pozbyć się nieprawdziwych wizji nas samych, zweryfikować te opinie. Szanse na to, że po iluś latach dobrych wyników w nauce nagle zdarzy się coś, co spowoduje, że nie rozwiążemy zadania, są naprawdę nikłe.

Z drugiej strony, jak już powiedziałam, nie należy tych obaw dziecka marginalizować i dobrze jest spokojnie razem z nim zastanowić się, jakie są możliwe scenariusze na wypadek niepowodzenia. Robimy to po to, by pozbyć się tej wielkiej niewiadomej, która bardzo stresuje. Dobrze jest wtedy też powiedzieć, co my wtedy zrobimy, jako rodzice – jak zareagujemy, jak pomożemy dziecku, gdy powinie mu się noga.

Jak nastolatek może się fizycznie przygotowywać do egzaminu? Innymi słowy co pomoże mózgowi w stoczeniu tej bitwy?

To faktycznie jest bardzo ważne, szczególnie gdy do tego egzaminu zostało już tylko parę dni. Po pierwsze, trzeba uznać, że aspekt fizycznego samopoczucia też jest bardzo ważny i trzeba o niej pomyśleć. Tuż przed egzaminem nie nadrobimy zaległości z kilku lat, więc warto potraktować te ostatnie dni jako czas na regenerację.

Zmęczony mózg nie wykorzysta wiedzy, którą już mamy, ani nie przyswoi nowych wiadomości. Jeśli uczeń pójdzie na egzamin przemęczony, nie będzie w stanie sięgnąć do tego „magazynu”. Zrobi to, jeśli przystąpi do zadania wyspany, zrelaksowany, z przewietrzoną głową.

W tym miejscu odwołam się do piramidy potrzeb (patrz: grafika poniżej): człowiek musi najpierw zaspokoić swoje podstawowe potrzeby fizjologiczne – a to oznacza m.in. odpowiednią ilość pożywienia i snu – żeby móc realizować potrzeby wyższego rzędu.

Fot. wayhomestudio/Freepik.com

Naprawdę polecam zadbać o dobry odpoczynek, w tym higienę snu – i to nie na dzień przed egzaminem, ale przez na przykład tydzień. Osiem godzin snu w nocy, zaplanowanie, co będzie się robiło w ciągu dnia, regularne posiłki – bo mózg potrzebuje też paliwa z jedzenia – to podstawa tego fizycznego przygotowania. A do tego warto dodać rzeczy, które sprawiają nam przyjemność: sport, przeczytanie książki innej niż lektura, obejrzenie fajnego filmu.

W stresie może nam się wydawać, że nie jesteśmy głodni, nie chce nam się spać, nie potrzebujemy przerwy. Organizm jednak wie swoje, a w dodatku w stresie potrzebuje znacznie więcej energii.

A co może być ostatnią deską ratunku w dzień samego egzaminu, gdy ten stres jest już największy?

Wtedy trzeba wziąć kilka głębokich oddechów i powiedzieć sobie, że zrobiłem/zrobiłam wszystko, co było w mojej mocy. Teraz mogę już tylko skupić się i napisać ten egzamin najlepiej, jak potrafię. Nie najlepiej na świecie, ale właśnie najlepiej, jak mogę z tym, co już wiem i umiem.

I w ten dzień nie wymyślać już żadnych scenariuszy, nie sprawdzać w głowie, co się pamięta, a czego nie. Najlepszą strategią jest bycie tu i teraz, w konkretnej sali, w konkretnej ławce i z konkretnymi zadaniami. Trzeba po prostu wziąć ten arkusz do ręki i zmierzyć się z tym, co faktycznie zostało na nim wydrukowane. I nie myśleć, co będzie, bo na to przyjdzie czas potem.

Rozmawiała: Joanna Dziubek


POWIĄZANE ARTYKUŁY