Na razie jeszcze są bardzo młodzi, ale już niebawem będą mieć wpływ na to, jak działa świat. Pokolenie Alfa to pierwsza generacja od urodzenia żyjąca za pan brat z cyfrowymi technologiami. O ciemniejszych stronach tego szczebla w demograficznej społecznej drabinie mówi Łukasz Basaj, psycholog z Dolnośląskiego Centrum Zdrowia Psychicznego dla Dzieci i Młodzieży w Lubinie, specjalizujący się w terapii uzależnień cyfrowych.
Termin „pokolenie Alfa” stworzył australijski demograf Mark McCrindle. Nazwał w ten sposób ogół ludzi urodzonych po roku 2010, którym technologie cyfrowe towarzyszą stale od początku ich życia.
– To pierwsze w historii ludzkości pokolenie, które ma cały czas dostęp do Internetu – od drugiego, trzeciego roku życia – wyjaśnia Łukasz Basaj. – Dla niego środowisko wirtualne jest tak samo ważne, jak to, co nazywamy „realem”. Cyfrowe aktywności są dla nich czymś stałym i naturalnym. I to się już nie zmieni. Co więcej, pojawia się nowy kierunek – metawersum, nad którym intensywnie pracuje założyciel Facebooka, Mark Zuckerberg. Efektem ma być stworzenie równoległej rzeczywistości cyfrowej, w której człowiek ma mieć możliwość prowadzenia wręcz drugiego życia – dodaje.
Internetowa generacja korzysta z tego, co znajduje się w sieci, w sposób coraz bardziej złożony. Sieć stwarza olbrzymie możliwości rozwoju, rozrywki, zarabiania pieniędzy, budowania kontaktów społecznych.
– Część młodych ludzi wskazuje, że gry sieciowe to dla nich forma nauki języków obcych, szczególnie angielskiego, bo spotykają w nich dzieci z różnych krajów. W ten sposób ten język staje się dla nich naprawdę naturalny. Część w naprawdę dobry sposób korzysta z materiałów publikowanych przez youtuberów i influencerów – jest to dla nich forma korepetycji. Z pewnością technologie te przynoszą wiele korzyści, ale trzeba bardzo dbać o znalezienie tu złotego środka – podkreśla Łukasz Basaj.
Cyfrowa ewolucja niesie ze sobą jednak również zagrożenia. Jednym z najpoważniejszych jest destrukcja tradycyjnego modelu więzi społecznych.
– Hikikomori (termin wywodzący się z języka japońskiego, oznaczający syndrom wycofania społecznego – przyp. red.) od dobrych piętnastu lat jest już obecny w Japonii i niebawem my też będziemy mieli z nim coraz częściej do czynienia. Mówimy o osobach, które pragną odizolować się od społeczeństwa i nie chcą nawiązywać kontaktów międzyludzkich w świecie realnym, a inwestują w relacje wirtualne. To pokolenie ludzi ograniczających do minimum rzeczywiste kontakty społeczne – mówi Łukasz Basaj. – A im większe upodobanie do nowoczesnych technologii, tym większe ryzyko takiego patologicznego wycofania.
Pokolenie Alfa otrzymało już namiastkę takiej izolacji w czasie pandemii właśnie. Wymuszone ucięcie kontaktów z rówieśnikami w „realu” spowodowało widoczną i trwałą zmianę dziecięcych i młodzieżowych nawyków. Do DCZPDM zgłaszają się rodzice, którzy sami nie znajdują już sposobu na odciągnięcie nastolatka od komputera. Z jakimi problemami się zmagają?
– Pokolenie wychowywane w tym pełnym dostępie do technologii stale otrzymuje bardzo dużo wzmocnień i dzięki Internetowi uczy się szybkiej gratyfikacji. Nie mają do niczego cierpliwości, oczekują szybkich reakcji, nie potrafią się skupić. Cechuje ich wielozadaniowość, czyli skłonność do wykonywania wielu czynności jednocześnie i stymulowania wieloma bodźcami naraz, z różnych źródeł – tu obraz, tu film, tu rozmowa… To prowadzi do rozproszenia uwagi w stopniu niekiedy wręcz uniemożliwiającym naukę – wskazuje psycholog.
Badania wykazują też, że dzieci, które długo wpatrują się w ekran – szczególnie wieczorem i w nocy – mają zaburzone wydzielanie melatoniny, czyli hormonu snu.
– Będą miały problemy z zasypianiem, pogorszy się ich ogólna jakość snu, będą się budzić zmęczone, bo ich układ nerwowy nie będzie się regenerował. Skutkiem tego będzie nie tylko osłabiona zdolność koncentracji, ale też zaburzenia nastroju czy wręcz objawy depresyjne – ostrzega Łukasz Basaj. – Mamy w tym miejscu wielką prośbę do rodziców, żeby czuwali na tym, jak dzieci używają elektronicznych narzędzi. Niech pilnują, żeby te urządzenia o określonej porze były wyłączane lub wręcz niech sami je dzieciom odbierają. Można wprowadzić też zasadę, że o pewnej godzinie w domu wyłączany jest Internet. To zresztą przysłuży się też dorosłym – dodaje.
Zdaniem specjalisty, smartfon nie powinien ani kończyć dnia, ani go otwierać: – Zainwestujmy w klasyczny budzik, ustawiony w dodatku w pewnej odległości od łóżka. Dziecko będzie musiało wstać, żeby go wyłączyć, więc lepsza będzie też jakość przebudzenia, które jest częścią sennego wypoczynku. Nie będzie też jeszcze w łóżku zaglądało do mediów społecznościowych – uważa Łukasz Basaj.
Rodzice „alf” powinni też pamiętać, że dostęp do sieci oznacza ogromne, niemal nieograniczone możliwości komunikacji, a to z kolei rodzi niebezpieczeństwo, że dziecko padnie ofiarą cyberprzemocy.
– Dorośli muszą wiedzieć, czym się interesują ich dzieci. Powinni zainwestować czas w zdobycie wiedzy na temat używanych przez nie aplikacji i gier. Żeby im to ułatwić, przygotowaliśmy specjalny program szkoleniowy pt. „Akademia świadomego rodzica”, adresowany do rodziców oraz kadry pedagogicznej – mówi psycholog. – Prowadzimy kampanię, która ma pomóc im lepiej zrozumieć zasady, którymi kierują się dziś młodzi ludzie. Bo według tych zasad będzie niedługo funkcjonował cały świat.