Druga transza wywalczonej pod biurem zarządu KGHM superpremii trafi we wtorek na konta pracowników Polskiej Miedzi. Tym razem 18,5-tysieczna załoga otrzyma półtora tysiąca złotych.
W trakcie słynnej pikiety, podczas której tłum związkowców wyłamał bramę chroniącą dostępu do siedziby władz holdingu, przedstawiciele załogi wywalczyli premię w wysokości 5 tys. zł. Te pieniądze to rekompensata za to, że zarząd – kierowany jeszcze przez Mirosława Krutina – nie zgodził się na waloryzację tegorocznych płac.
Część załogi nie kryła rozgoryczenia. Wielu pracowników, zamiast superpremii, wolałoby podwyżkę płacy zasadniczej, co m.in. podniosłoby ich zdolność kredytową w bankach, które drastycznie zaostrzyły kryteria udzielania pożyczek.
Kiedy w maju związkowcom udało się wynegocjować superpremię, zarząd zgodził się wypłacić każdemu pracownikowi po 3,5 tys. zł tydzień po pikiecie. Przelanie na konta drugiej transzy warunkował jednak wynikami ekonomicznymi spółki, a te są znacznie lepsze od przewidywanych.
Górnicy denerwują się, że biuro prasowe informuje o premiach, podając ich wysokość przed opodatkowaniem. Rzecznik prasowy miedziowego holdingu, Anna Osadczuk tłumaczy, że nie ma innej możliwości, ponieważ pracownicy rozliczają się z fiskusem według różnych stawek podatkowych, od których zależy wysokość premii netto.