Podniebna frajda

4006

Głośny warkot silnika na niebie od pewnego czasu zwraca uwagę mieszkańców Lubina. Charakterystyczny dźwięk jak magnes przyciąga wzrok ku górze. – Kto to jest i co tu robi? – pytają Czytelnicy. Mamy dla nich odpowiedź.

Niewielki żółty samolot z wymalowanymi czerwoną farbą płomieniami wolno kołuje pod hangar Aeroklubu Zagłębia Miedziowego. Z niego, ubrany w kombinezon z biało-czerwoną flagą na ramieniu, wysiada Artur Strączek – aktualny wicemistrz Polski w akrobacji lotniczej. Pochodzi z Wrocławia, należy do Aeroklubu Radomskiego, ale to Lubin wybrał jako miejsce awiacyjnych treningów.

Na nasze lotnisko Artur dotarł po raz pierwszy osiem lat temu. – Tu zawsze była bardzo fajna atmosfera, przyjaźni ludzie – wspomina. O wyborze AZM zdecydowały jednak dużo bardziej praktyczne względy: – To lotnisko jest wyjątkowe jak na polskie warunki, bo ma fantastyczny pas startowy – asfaltowy, o długości kilometra, który bardzo dobrze określa mi pozycję samolotu, symulując box akrobacyjny w czasie zawodów. Dla mnie to idealne warunki do latania – wyjaśnia.

Poprzeczka coraz wyżej

Lotniczą karierę wrocławski pilot zaczął ponad 25 lat temu.

– Od szybowców, jeszcze w czasie studiów – opowiada. – Wtedy człowiek ma więcej czasu, mniej pieniędzy, więc szybowce były naturalną drogą rozwoju. Potem te proporcje się odwróciły i przeszedłem na samoloty. W 2004 roku spróbowałem akrobacji i w tym się teraz specjalizuję.

Pierwszy triumf przyszedł już w 2005 r. Potem, wraz z rosnącymi umiejętnościami, pojawiały się kolejne puchary i medale. W tym roku Artur Strączek został wicemistrzem Polski, a krótko potem wrócił z pucharem zdobytym na międzynarodowych zawodach w Niemczech. Od wielu lat należy do reprezentacji Polski w akrobacji samolotowej.

Wczoraj, 30 lipca, rozpoczął walkę o najwyższe miejsce w mistrzostwach świata, które właśnie rozgrywane są w Toruniu.

Moc okiełznana

Akrobację lotniczą ćwiczy się na kilku poziomach zaawansowania. Dziś Artur Strączek lata w klasie wyższej (z ang. advanced – przyp. red.), ale już myśli o wzniesieniu się na sam szczyt, czyli do klasy wyczynowej (unlimited). To jednak będzie wymagało zmiany ogromnej, bo dotyczącej samego samolotu. Potrzebna będzie już znacznie nowocześniejsza konstrukcja.

Dziś walczy o lotnicze tytuły jedną z najpopularniejszych maszyn akrobacyjnych. Jednomiejscowa Extra 300S ma sześciocylindrowy silnik o mocy 300 koni mechanicznych. Jej budowa, ze specjalnie skróconymi skrzydłami bez służących do hamowania klap, pozwala z tej mocy uzyskiwać ogromną prędkość.

– Na całej rozpiętości skrzydła jest lotka. Skrzydło ma symetryczny profil, więc ten samolot potrafi latać normalnie i na plecach. Brak klap oznacza trudniejsze niż zwykle lądowanie, z płaskim podejściem i dużą prędkością przyziemienia. Na podejściu mam 80 węzłów, czyli 145 km/h – mówi Strączek.

Samolot z dobrej ręki

Extra, którą lata Artur, jest dobrze znana miłośnikom powietrznych akrobacji. I nie chodzi tu o markę, tylko o konkretną maszynę. Wcześniej latał nią brytyjski czempion Nigel Lamb, wygrywając m.in. prestiżowy wyścig Red Bull Air Race w 2014 r. Po wpisaniu w internetową wyszukiwarkę tego nazwiska i modelu samolotu pojawia się obszerna galeria zdjęć ilustrujących dokonania brytyjskiego pilota.

Z szacunku dla utalentowanego kolegi Artur zachował oryginalny numer rejestracyjny samolotu, w którym zaszyte są inicjały Lamba: N80LA.

Beczki, pętle, korkociągi

Akrobacyjny trening trwa około 15-20 minut. W tym czasie Artur w powietrzu doskonali wszystkie figury, których bezbłędnego i efektownego wykonania oczekują od niego sędziowie zawodów. Samolot szybko się wznosi, by za chwilę z jeszcze większą prędkością i w dodatku bez warkotu silnika spadać na ziemię. Chwilę potem maszyna ożywa i pilot wyprowadza ją do następnego układu. Przezroczysta podłoga ułatwia orientację w przestrzeni, zwłaszcza gdy samolot zaczyna wirować wokół swej osi.

– Ogromne przeciążenia – do tego trzeba się przymierzyć i zobaczyć, jak nasz organizm reaguje w powietrzu – twierdzi Artur. – Wykonujemy dużo obrotów w pionach i czasem błędnik wariuje. Zdarza się, że nawet doświadczeni piloci samolotów pasażerskich słyszą od swojego organizmu „nie!”, gdy próbują akrobacji. To nie jest zabawa dla każdego.

Extra 300S osiąga prędkość maksymalnie 405 km/h. W zależności od figury pilot poddawany jest przeciążeniom i dodatnim, i ujemnym w granicach +/-10 G. Innymi słowy, fizyka wciska go w fotel lub z niego podrywa z siłą, która dla niewytrenowanego organizmu jest bardzo niebezpieczna.

– Zwykły śmiertelnik na pełnym przeciążeniu, bez przygotowania, mógłby doznać krzywdy. Pełna utrata świadomości to minimum, które by go spotkało – podsumowuje pilot.

Jest zabawa!

W Aeroklubie Zagłębia Miedziowego każdy rok zaczyna się teoretycznymi szkoleniami dla potencjalnych szybowników i pilotów samolotów. Dla osób, które zdecydują się na praktykę w AZM, teoria jest bezpłatna. I szybowce Artur Strączek poleca jako najlepszy sposób na rozpoczęcie podniebnej przygody.

– Nie od razu wchodzi się na Mount Everest, nie od razu prowadzi się bolid Formuły 1. Trzeba najpierw zrobić prawo jazdy i nauczyć się wyprzedzać maluchem. Lotnictwo uczy samodyscypliny, organizacji, odpowiedzialności. Nie ma w nim tylko miejsca na szaleństwa. Sytuację trzeba mieć cały czas pod kontrolą, a do tego potrzebne są umiejętności i ta świadomość właśnie – podkreśla. – To też bardzo dobre, wspierające się nawzajem środowisko, więc w lataniu jest naprawdę dużo pozytywów. No i, oczywiście, jest frajda! – śmieje się.

Akrobacyjny trening z wnętrza samolotu:

Galeria zdjęć:

Fot. BM, RM, KD


POWIĄZANE ARTYKUŁY