LUBIN. W biały dzień 18-letnia Marta została napadnięta. Na przystanku przy ulicy Niepodległości podeszła do niej młoda dziewczyna. Żądała telefonu i pieniędzy. Marta stawiała opór, więc została pobita. Z obrażeniami głowy trafiła do szpitala. – To było w biały dzień, a nikt nie zareagował. Jak można być tak obojętnym?– denerwuje się dziadek nastolatki.
Marta jest uczennicą Zespołu Szkół nr 1. Uczy się na fryzjerkę. Do Lubina dojeżdża z gminy Rudna. W ubiegły wtorek koło południa jak zwykle wracała do domu z praktyk. Czekała na busa, kiedy podeszła do niej inna nastolatka. – Żeby zabrać jej telefon uderzyła ją czymś w głowę. Miała też podarte ubranie i zniszczone buty. Na przystanku było wtedy mnóstwo ludzi, ale nikt nie zareagował. Taka znieczulica! – denerwuje się dziadek Marty.
Dziś dziewczyna czuje się już lepiej. Mężczyzna zdecydował jednak powiadomić media, bo – jak mówi – nie można dawać przyzwolenia na taką ludzką obojętność. – Może kiedy ktoś ze świadków tego zdarzenia przeczyta, że moja wnuczka przez kilka dni leżała w szpitalu, zrozumie, że w takich sytuacjach trzeba reagować – podkreśla.
Postępowanie w tej sprawie prowadzi lubińska policja. Jej rzecznik, Jan Pociecha, nie ukrywa, że sprawa idzie w dobrym kierunku i w ciągu kilku dni powinna zostać wyjaśniona. – W chwili obecnej prowadzone jest postępowanie mające ustalić sprawczynię napadu. Potem podejmiemy decyzję czy i jakie zarzuty zostaną jej postawione – tłumaczy rzecznik.
Jan Pociecha zapewnia też, że takie sytuacje, kiedy mieszkańcy nie reagują na przestępczość, na szczęście są w Lubinie coraz rzadsze. – Mieszkańcy coraz częściej zgłaszają nam, że dzieje się coś złego. Jesteśmy wdzięczni za te sygnały, bo możemy natychmiast reagować i zachęcamy, by nie być obojętnym – dodaje rzecznik.