„Po prostu przyjaźń” w Kulturze Dostępnej

20

W ubiegłym tygodniu w cyklu Kultura Dostępna w lubińskim Heliosie można było obejrzeć film „Pitbull. Niebezpieczne kobiety”, a w tym kinomanii obejrzą komedię „Po prostu przyjaźń”. Seans odbędzie się już w najbliższy czwartek, 11 maja.

Kultura Dostępna to projekt, dzięki któremu szerokie grono odbiorców może zapoznać się z polską sztuką filmową. Jednocześnie zniwelowana została jedna z głównych barier w dostępie do kina, jaką jest wysoka cena biletów – wejściówki kosztują 10 zł.

Właśnie ruszyła nowa, siódma edycja cyklu. Otworzył ją w ubiegłym tygodniu trzymający w napięciu film sensacyjny Patryka Vegi – „Pitbull. Niebezpieczne kobiety”, który w 2016 roku bił rekordy oglądalności. Zaś jutro (11 maja) o godzinie 18 będzie można obejrzeć produkcję „Po prostu przyjaźń”.

Alina (Sonia Bohosiewicz) i Marian (Marcin Perchuć) wygrywają do spółki wielkie pieniądze i muszą się nimi jakoś podzielić. Ivanka (Magdalena Różczka), singielka i menadżerka na wysokich obcasach, postanawia mieć dziecko, pomóc ma jej w tym serdeczny przyjaciel (Bartłomiej Topa). Filip (Kamil Kula) zaryzykuje twarz i karierę dla kaprysu zwariowanej kolekcjonerki guzików (Aleksandra Domańska). Stateczny profesor (Krzysztof Stelmaszyk) będzie musiał zdecydować, czy dla przyjaciela (Przemysław Bluszcz) warto złamać zasady.

Tymczasem zgrana paczka przyjaciół (Agnieszka Więdłocha, Aleksandra Domańska, Maciej Zakościelny, Piotr Stramowski, Marcin Perchuć) wyrusza w góry , gdzie odkrywa tajemnicę, która na zawsze zmieni ich życie.

Co wybiorą? Lojalność czy pieniądze? Przyjaźń czy miłość? Prawdę czy kłamstwo? Własne czy cudze szczęście? Każdy wybór dla bohaterów komedii „Po prostu przyjaźń” oznacza tarapaty. Kto pomoże im się z nich wydobyć? Wiadomo: przyjaciele. Bo przyjaźń, jak żadna inna inwestycja, zawsze się opłaca.

Szczegóły na temat Kultury Dostępnej można znaleźć na stronie www.helios.pl.

Poniżej recenzja filmu „Po prostu przyjaźń” Łukasza Maciejewskiego.

„Po prostu przyjaźń” nie udaje nawet oryginalności. Ta obsadzona gwiazdami, od Bartka Topy i Magdaleny Różdżki, po Annę Polony i Jana Peszka, wielowątkowa opowieść, powstała na bazie sprawdzonego – na świecie i w Polsce – formatu. Ma być śmiesznie, ale i refleksyjnie, dowcipne i wzruszająco. „Po prostu przyjaźń” wygląda trochę jak „Po prostu miłość” czy „Listy do M.” – sprawnie zrealizowane, komercyjne kino.

Reżyser filmu, Filip Zylber, jako chłopiec wystąpił w legendarnym „Sanatorium pod Klepsydrą” Wojciecha Jerzego Hasa, od kina nie było już dla niego ucieczki. Debiutował znakomitą adaptacją opowiadania Tadeusza Borowskiego, „Pożegnanie z Marią”. Ma na swoim koncie wiele spektakli realizowanych dla Teatru Telewizji, ale także seriali, telenoweli. I właśnie te ostatnie doświadczenia okazały się, zdaje się, decydujące o powierzeniu mu roli reżysera „Po prostu przyjaźń”. Ta praca wymagała bowiem przede wszystkim świetnego rzemiosła.

I rzeczywiście, Zylberowi udało się bezkolizyjnie spiąć nadmiar postaci i wątków. Przyjaźń w filmie niejedno ma imię. Chodzi o rozterki w rodzaju: mówić prawdę wprost, czy zachować ją dla siebie, gra toczy się również o tytułową przyjaźń – zagrożoną przez kobietę, pieniądze, albo nieumiarkowane ambicje.

W „Po prostu przyjaźń” spodobała mi się również teza, że przyjaciele wcale nie muszą być do siebie podobni charakterologicznie. Przyjaźń łączy przeciwieństwa. Bogatego z biednym, profesora z karierowiczem, dziewczynę o figurze modelki i brzydala. Taki koncept jest nie tylko bardzo fotogeniczny (nic nie cieszy oka bardziej niż skrajności), to również psychologicznie prawdziwy. Przyjaźń, po prostu przyjaźń – niejedno ma imię.

Łukasz Maciejewski


POWIĄZANE ARTYKUŁY