W dzień bawią się tu dzieci. W nocy plac zabaw za sklepem Maxim staje się miejscem rozrywki dorosłych. – Wykorzystywany jest do licznych libacji, w weekend szczególnie – żali się Czytelnik w mailu do naszej redakcji. – Czy nasi stróże prawa są naprawdę bezradni? – pyta.
Jak opisuje lubinianin mieszkający przy ulicy Reymonta, osoby imprezujące w nocy na placu piją, sikają na trawnik, krzaczki i do piaskownicy. – A rano bawią się tam dzieci. Gdyby nie sprzątaczka, która lata już od 5 rano, dzieciaki miałyby jeszcze stertę butelek do zabawy – dodaje mężczyzna.
Gdy mieszkańcy okolicznych bloków wzywają straż miejską, ta przyjeżdża i… nic z tego nie wynika. Straż podjeżdża, a imprezowicze uciekają. – Na plac prowadzą dwie drogi – jedna od strony Maxima, druga od ulicy Norwida. Wystarczyłoby, żeby podjechały dwa radiowozy, jeden z jednej, drugi z drugiej strony. Kilka mandatów i może w końcu byłby spokój – radzi lubinianin.
Lubińska straż miejska rzeczywiście ma ostatnio więcej nocnych wezwań do pijących i hałasujących. – Radykalny wzrost spowodowała aura. Zrobiło się ciepło, mieszkańcy wyszli na zewnątrz. Staramy się w miarę szybko docierać na wezwania – mówi Robert Kotulski, komendant lubińskiej straży miejskiej. – Jeżeli potwierdzimy informację, spożywającemu w miejscu publicznym wypisujemy mandat karny. Jeśli ktoś odmówi jego przyjęcia, możemy sprawę skierować do sądu – dodaje.
Jednak sprawa jest prosta tylko wtedy, gdy strażnicy przyłapią pijącego na gorącym uczynku. Jeśli nie, potrzebny jest ktoś, kto potwierdzi, że zatrzymana osoba spożywała alkohol w miejscu publicznym czy hałasowała, zakłócając ciszę nocną.
– Żeby ukarać za zakłócanie ciszy na przykład, musimy mieć poszkodowanego i świadka zdarzenia jednocześnie. Ale ludzie, którzy do nas dzwonią, wolą pozostać anonimowi – dodaje komendant Kotulski. – Szereg spraw tak wygląda – mieszkańcy proszą nas o pomoc, ale nie chcą się ujawniać. Przyjeżdża patrol, hałasujący i pijący opuszczają miejsce, przez chwilę jest spokój, ale często wracają i sytuacja się powtarza. I tak w koło Macieja.