LUBIN. Kibice niezbyt entuzjastycznie podeszli do pomysłu sprzedaży piwa na stadionie. Kolejek po złoty trunek nie było. Skusili się tylko nieliczni.
Od ostatniego meczu, w trakcie trwania spotkań sportowych, sympatycy futbolu mogą degustować niskoprocentowy trunek. I tutaj prawdopodobnie tkwi problem. Lubinianie nie są smakoszami piwa o zawartości 3,5 proc. alkoholu.
– Da się wypić. Nie jest najlepsze, ale też i nie najgorsze – przyznaje Krzysztof, kibic ze Ścinawy. – Ot, takie festynowe piwko. Przyjemnie jest oglądać mecz i móc się napić czegoś zimnego – dodaje Robert z Lubina.
Za plastikowy kufel o pojemności 0,4 litra piwa trzeba zapłacić 4 zł. Klub nie zdradza, który z browarów jest producentem trunku serwowanego na lubińskiej arenie. Kibice podejrzewają, że być może pochodzi z czeskiego Trutnova i jest najsłabszą odmianą marki Krakonoš. Nasi południowi sąsiedzi tak słabe piwo nazywają „deszczówką”.





