Urodził się w Jaśle, a swoją karierę piłkarską rozwijał w takich klubach jak Legia Warszawa czy Zagłębie Lubin. W tym ostatnim był również asystentem trenerów pierwszego zespołu. Bogdan Pisz do niedawna pracownik RCS (były OSIR), ponownie wrócił do miedziowego klubu. Tym razem jako trener.
Niedawno pracownik RCS, a teraz trener młodzieżowej grupy Zagłębia Lubin. Można powiedzieć, że wrócił pan do swojego faktycznego zawodu. W końcu kiedyś bronił pan barw miedziowego klubu.
Bogdan Pisz: Po okresie rozstania z zawodowym futbolem, to było dwa lata, spłynęła do mnie propozycja z miedziowego klubu, abym objął najstarsza grupę juniorów. Zgodziłem się, dlaczego by nie przekazać swojej wiedzy tym młodym zawodnikom. W końcu tak to powinno właśnie funkcjonować.
Dla was, byłych piłkarzy, takie nominacje to zatoczenie koła. Kiedyś wy uczyliście się grać w piłkę, teraz to wy uczycie innych. Po za tym nie szuka się trenerów z Polski, tylko daje się kredyt zaufania byłym piłkarzom Zagłębia Lubin, Oldbojom, którzy wiedzą o tym zespole najwięcej.
Bogdan Pisz: Na zachodzie jest to bardzo propagowane w tamtejszych klubach. Byli zawodnicy często zostają często trenerami grup młodzieżowych. Zostają dyrektorami sportowymi, szkoleniowcami. Tu chodzi o to, aby czuć klimat, atmosferę drużyny. Dla samego klubu jest też to pewnego rodzaju zysk, bo nie ponoszą dodatkowych kosztów. Człowiek z tego miasta mieszka tutaj, bardziej mu zależy na pracy, jest bardziej zaangażowany i przede wszystkim czuje ten klimat. Jeżeli ja wyjdę na ulicę i ludzie mnie znają, pamiętają, to wiedza że mogą ze mną porozmawiać o sytuacji drużyny bez problemu. Nie jest tak, że po meczu zawijasz się do auta i jedziesz gdzieś, nie jesteś osiągalny, nie! Pracowałem na wyjeździe dziesięć lat i starałem się robić to jak najlepiej. Chcę to przełożyć na Lubin. Mamy kontakty z różnymi zespołami i bierzemy udział w różnych turniejach, również międzynarodowych.
Pana grupa młodzieżowa, to juniorzy starsi. Jacy to zawodnicy?
Bogdan Pisz: Przede wszystkim teraz na młodych ludzi czyha wiele niebezpieczeństw. Kiedyś poza piłką nie było wiele atrakcji. Dlatego każdy garnął się do sportu i chciał w nim zaistnieć. Teraz młodzi ludzie mają szeroką gamę możliwości. Komputery, kina, gry itp. Nie każdy z nich chce się wypocić na boisku. Naszym zadaniem jest wyszukiwać tych, którym się chce i pomóc im rozwijać talent. W moim przypadku jest to trudne. Ja nie mam jako tako drużyny. Mam pewną grupę ludzi, z którą prowadzę treningi. Natomiast kiedy przychodzi mecz, to zespół ulega zmianie. Dochodzi wielu zawodników z Młodej Ekstraklasy, juniorów młodszych, ja z kolei oddaje swoich zawodników do innych grup. Dlatego uczę moich zawodników przede wszystkim tego, że teraz zderzają się z rywalami dużo od nich starszymi. Trzeba stać twardo na nogach, aby coś zrobić z piłką.
Jeśli mówimy o starszych rocznikach, to mieliście w tej rundzie bardzo zacięty mecz z ekipą z Wrocławia. Jak to wyglądało z ławki trenerskiej?
Bogdan Pisz: To przeciwnik, który gra bezpardonowo. W meczu z nami byli chyba jeszcze bardziej zmotywowani, bo walczyli wręcz okrutnie na pograniczu brutalnych fauli. Było sporo żółtych kartek w ich obozie. Do przerwy przegrywaliśmy jedną bramką. W drugiej połowie nasza wyższość piłkarska wzięła górę i wygraliśmy zdobywając dwa gole. Ogólnie z wyników sportowych jestem zadowolony, ale problem leży w utrzymaniu jednego poziomu wśród tych młodych piłkarzy. Jeżeli na boisku dobrze grają, to zaczyna się włączać ich inwencja twórcza. Zawodnicy zaczynają kombinować na murawie, robią rzeczy które nie powinny mieć racji bytu. Tak było w Dzierżoniowie. Wygrywaliśmy i chłopcy zaczęli luźniej traktować rywali. Straciliśmy jedną bramkę, potem drugą. Co prawda ostatecznie wygraliśmy mecz, ale mogliśmy sobie zaoszczędzić tych nerwów i odrabiania wyniku. Stać ich na więcej, ale potrzeba u nich pewnej stabilizacji, aby zawsze grali swoje, a oni potrafią, bo nie raz to udowodnili.