Damian Piotrowski od miesięcy stanowił o sile drugiego zespołu Zagłębia Lubin, reprezentującego „Miedziowych” na boiskach Młodej Ekstraklasy. Dobre występy „Świrka” nie uszły uwadze szkoleniowców pierwszej drużyny i zimą dołączyli filigranowego pomocnika do trenowanego przez siebie zespołu. W ostatnich dwóch kolejkach zeszłego sezonu, Damian zadebiutował na boiskach Orange Ekstraklasy i udowodnił, że reprezentuje pierwszoligowy poziom. W nadchodzącym sezonie Piotrowski może stanowić o sile zespołu prowadzonego przez Rafała Ulatowskiego.
Jakie masz odczucia po obozie przygotowawczym w Wiśle?
– Na pewno ostro tam zasuwaliśmy. Nie było zmiłuj, sztab szkoleniowy dał nam w kość. Dużo pracowaliśmy nad siłą i motoryką, choć nie mogę powiedzieć, że treningi były monotonne. Wręcz przeciwnie, a dodatkowo trenerzy urozmaicali nam zajęcia, choćby poprzez marszobiegi, dzięki którym mogliśmy pozwiedzać okoliczne góry. Zgrupowanie było ciężkie, ale przecież to normalne w tym okresie.
A skąd wzięła się wasza wysoka porażka z Podbeskidziem?
– Skąd się wzięła? Wynik, jak wynik, natomiast byliśmy trochę podmęczeni. Nie ma jednak, co się tłumaczyć. Zobaczymy, jak będzie dalej to wyglądało w kolejnych sparingach. Moim zdaniem ta porażka wyjdzie nam na dobre. Wyciągnęliśmy pewne wnioski i w następnych meczach będziemy spisywać się lepiej. Podbeskidzie pokazało nam bowiem czego możemy oczekiwać w pierwszej lidze.
Jaki jest Wasz cel na przyszły sezon?
– Oczywiście jak najszybciej wrócić do Ekstraklasy. Myślę, że właśnie ten rok nam na to wystarczy.
Ciebie chyba trochę rozochociła końcówka sezonu. Teraz wydaje się, że jesteś cichym faworytem do gry w pierwszym składzie w nadchodzących rozgrywkach.
– Oj, ja akurat nie jestem tego taki pewny. Jest tu dużo chłopaków, którzy mają większe ode mnie szanse na grę. Ja mogę się tylko starać i zaostrzać rywalizację na mojej pozycji. Wszystko zależy od trenera oraz od tego, kto w jakiej dyspozycji będzie danego dnia. Wiadomo, że chciałbym grać, bo mam taki cel – najważniejsze, żeby grać jak najwyżej i jak najczęściej.
Podobno, jak wchodziłeś na murawę w meczu z Górnikiem, to nie mogłeś do końca uwierzyć, że to właśnie Tobie trener daje szansę?
– Coś tam może takiego było (śmiech). Byłem jedynym bocznym zawodnikiem na ławce i trenerzy nie mieli zbyt dużego pola manewru – przecież napastnik nie zagrałby na boku pomocy. Dostałem szansę debiutu w ekstraklasie, a ze swoich zadań starałem się wywiązać jak najlepiej.
Pamiętam Twój mecz w Pucharze Ekstraklasy z Odrą Wodzisław. Miałeś wtedy trochę pretensji do siebie, za niewykorzystaną sytuację, która mogła przesądzić o losach meczu. Chyba jednak wyciągnąłeś wnioski, skoro rozegrałeś dwa dobre spotkania: z Górnikiem i Koroną.
– (uśmiech) Starałem się i myślę, że to poszło w dobrym kierunku. Oby tak dalej było!
Dużo się mówi, że „Świrek” się troszeczkę zmienił pod względem mentalnym. Ile w tym prawdy?
– Może i tak, a może i nie. Mnie jest trudno samego siebie oceniać, ale postęp piłkarski, jaki uczyniłem, pokazuje, że idę dobrym torem.
Stać Cię na grę w pierwszym składzie w przyszłym sezonie?
– Oczywiście, że tak!
A czego można Tobie życzyć w przyszłym sezonie?
– Zdrowia!
Rozmawiali: ZYG lubin.pl , WW Zagłębie Lubin S.S.A.
Foto: Zagłębie Lubin S.S.A.