Pietryszyn: Trener bardzo się zmienił

20

Trener bardzo się zmienił po zdobyciu tytułu. Stał się innym człowiekiem, zwłaszcza w takich codziennych, ludzkich kontaktach, ale nie tylko – twierdzi prezes Zagłębia Robert Pietryszyn.

Dlaczego zwolnił Pan Czesława Michniewicza?

 Robert Pietryszyn, prezes Zagłębia Lubin: Bo nie miał wyników.

Niedawno wywalczył mistrzostwo Polski, może warto było jednak trochę poczekać?

Jesteśmy mistrzami, a po 11 kolejkach mamy 14 pkt. straty do lidera i zajmujemy dopiero siódme miejsce w tabeli. Nie tego oczekiwaliśmy. Zagłębie ma grać o najwyższe cele. Środek tabeli nas nie interesuje.

Jeszcze niedawno mówił Pan, że stoi murem za trenerem.

Bo tak było.

To co się zmieniło?

Żeby wyjść z kryzysu, trzeba się o to starać, bo jasne, że kryzys może dotknąć każdego. Trzeba zadbać na przykład o dobrą atmosferę w szatni. A nie da się tego zrobić, kiedy do swojego samochodu zaprasza się czterech ludzi, a jechać chcą, i powinni, wszyscy.

Trener jest odpowiedzialny za popsucie atmosfery w szatni?

Pewnie nie tylko, ale myślę, że jego postawa odegrała decydującą rolę. Trener bardzo się zmienił po zdobyciu tytułu. Stał się innym człowiekiem, zwłaszcza w takich codziennych, ludzkich kontaktach, ale nie tylko. Jasne, że to bardzo inteligentny i dowcipny człowiek, fachowiec. A jednak to za mało, bo wyników nie było.

A może poszło o prowokację "Super Expressu", którego dziennikarze nabrali Michniewicza. Podając się za przedstawicieli klubu Los Angeles Galaxy, proponowali mu pracę w USA?

Nie będę ukrywał, że to także wpłynęło na naszą decyzję. Przecież trener okazał się człowiekiem niegodnym zaufania, nielojalnym. Tak się po prostu nie robi.

Pożegnaliście się jak dżentelmeni, czy było to emocjonalne rozstanie?

Zaproponowałem trenerowi 150 tys. zł odprawy. Zrobiłem to trzy razy. Trener odmówił, więc nie dostanie nic. Muszę dbać o interes spółki, mimo to chciałem mu tę odprawę dać. Nie mam wątpliwości, że szkoleniowiec dał nam do ręki doskonały argument, uzasadniający jego zwolnienie. Nie wziął, jego sprawa. Mam świadka tej rozmowy, jest nim prezes Mariusz Bober.

Więcej w "Gazecie Wyborczej"


POWIĄZANE ARTYKUŁY