W ekstraklasie zadebiutował w sezonie 2004/2005. Rok później na pierwszoligowych boiskach rozegrał 11 spotkań, strzelił 4 bramki i walnie przyczynił się do tytułu mistrzowskiego, wywalczonego przez Zagłębie Lubin. Kolejny sezon przyniósł mu same rozczarowania, przyplątały się kontuzje i Marcin Pietroń wypadł ze składu. Teraz próbuje wrócić do drużyny i udowodnić, że ciągle może dać wiele swemu zespołowi.
Pamiętasz, kiedy ostatnio zagrałeś w pierwszej drużynie Zagłębia w meczu ligowym?
Marcin Pietroń: – To było spotkanie z ŁKS-em Łódź, dość dawno temu…
W tym meczu doznałeś kontuzji stopy, następnie miałeś problemy z mięśniami. Kiedy wreszcie wróciłeś do treningów, powiedziałeś, że sezon uważasz już za stracony i czekasz na okres przygotowawczy, kiedy będziesz mógł przekonać do siebie trenerów. Rozpoczął się nowy sezon, a Marcin Pietroń siedzi na ławce.
– Wpływ na to ma moja słabsza postawa w meczach sparingowych. Czułem się wtedy zmęczony i nie byłem w formie. To był dla mnie pierwszy prawdziwy okres przygotowawczy od dwóch sezonów i dostałem mocno w kość. Z ręką na sercu mogę przyznać, że słabo grałem i gdyby nie kontuzja Łukasza Jasińskiego, to pewnie nie załapałbym się nawet na ławkę. Na dziś mogę powiedzieć, że czuję się bardzo dobrze, zmęczenie minęło, czego dowodem był mój niedawny mecz w rezerwach (Marcin Pietroń strzelił dwie bramki w wygranym meczu z Promieniem Żary przyp. red.).
Masz motywację do tego, żeby grać w drugiej drużynie miedziowych? Uważasz, że występy w rezerwach mogą stanowić przepustkę do pierwszego zespołu?
– Mam ogromną motywację, chcę pokazać trenerowi, że zależy mi na tym, żeby grać w piłkę. Zdaję sobie też sprawę z tego, że za pół roku kończy mi się kontrakt i robię wszystko, by w grudniu być w jak najlepszej formie i móc jeździć na testy oraz znaleźć nowy klub.
Nie masz zamiaru zostawać w Lubinie?
– hmmm… Ja bym nawet chciał tutaj zostać, ale na dziś, to chyba klub nie chce, żebym nadal reprezentował barwy miedziowej jedenastki. Dlatego trenuję z myślą, żeby być w jak najlepszej formie w grudniu.
Zimą mówiło się, że jeden z rosyjskich klubów był zainteresowany Twoją osobą. Latem nie miałeś żadnych propozycji zmiany zespołu?
– Nic na ten temat nie wiem. Zimą też menadżer tylko mi wspomniał, że napłynęła jakaś oferta z Rosji, ale to nie było nic konkretnego. W tej chwili też nic nie wiem, nikt się ze mną w tej sprawie nie kontaktował.
Gdybyś jednak wrócił do składu, na jakiej pozycji widziałbyś siebie w drużynie prowadzonej przez Dariusza Fornalaka?
– Do tej pory grałem na lewej pomocy, dlatego myślę, że to najbardziej optymalna dla mnie pozycja. Jeśli wyniknie potrzeba, żebym wystąpił na boku defensywy, czy na środku boiska, to bez grymasu na buzi zagram wszędzie!
Według trenera Michniewicza miałeś szybko stać się najlepszym lewym obrońcą w lidze.
– Tak… ale trenera trochę poniosło. Nie wiem skąd takie stwierdzenie (śmiech), przecież nigdy nie grałem na lewej obronie. Z drugiej strony nie mówię, że nie poradziłbym sobie na tej pozycji, bo jeżeli ktoś jest dobrze przygotowany, da sobie radę z przodu i z tyłu. Dynamiczny zawodnik będzie toczył udane pojedynki z napastnikami i obrońcami.
Kiedy miałeś 20 lat grałeś w lidze, dobrą postawą na boisku przyczyniłeś się do tego, że Zagłębie zdobyło tytuł mistrzowski. Dziś masz 22 lata i nie łapiesz się do składu zespołu grającego na zapleczu ekstraklasy. Co się stało?
– Na to wszystko wpływ miały moje kontuzje. Pojawiły się także pewne niedomówienia na linii: zawodnik-trener, zostałem troszeczkę odsunięty od tej szerokiej kadry.
A masz sobie coś do zarzucenia?
– Myślę, że nie. Miałem pecha i tyle.
W sezonie mistrzowskim zrobiłeś sporo dla Zagłębia, a teraz będziesz jeździł na castingi z nadzieją, że jakiś klub Cię przygarnie?
– Nie wiadomo jak to będzie. Z tego co wiem, mój menadżer już zaczął działać. Ale jeszcze przez pół roku jestem związany z miedziowymi i o niczym innym nie myślę.
Najbardziej optymistyczny scenariusz jaki teraz zakładasz?
– Żyję dzisiejszym dniem, skupiam się na najbliższym treningu i następnym meczu. Wolę nie wybiegać w przyszłość.
ZYG