Błyszczy w lidze. Jest utrapieniem nie tylko rywali, ale również arbitrów. W ostatnim ligowym meczu Szymon Pawłowski podpadł Jarosławowi Żyro, który jednak nie dał się zaskoczyć – pisze Przegląd Sportowy.
Dostrzegł spalonego, gdy lubinianin strzelał głową efektowną bramkę i ukarał go żółtą kartką, gdy przewrócił się kilka metrów przed polem karnym Odry Wodzisław, bo faulu rzeczywiście nie było.
– Sędzia spojrzał na mnie i stwierdził z uśmiechem: "taki młody, a już oszukuje". Tylko że ja nikogo nie oszukałem. To nie w moim stylu. Walkę mam we krwi i wykorzystuję każdą okazję, żeby wygrać. A sędzia jest od tego, by obiektywnie ocenić, czy wszystko odbywa się zgodnie przepisami – broni się 22-letni piłkarz Zagłębia.
Mimo iż Jarosław Żyro musiał dwa razy przerwać gwizdkiem ciekawe akcje Pawłowskiego, to i tak był on jednym z najlepszych piłkarzy na boisku. Wczoraj na łamach "Przeglądu Sportowego" ekspert Grzegorz Mielcarski stwierdził, że Pawłowski w tej chwili jest najlepiej grającym prawym pomocnikiem polskiej ligi. – W minionej kolejce podobał mi się bardziej niż Zahorski – przyznał były napastnik FC Porto i reprezentacji.
– Mam nadzieję, że wciąż jestem na fali wznoszącej – mówi Pawłowski, przed którym starcie z Legią na Łazienkowskiej i pojedynki na skrzydle z Tomaszem Kiełbowiczem. – Czuję przed nim wielki respekt, bo to bardzo doświadczony piłkarz – stwierdza piłkarz Zagłębia, który jest w tej chwili najlepszym prawym pomocnikiem. Jakub Błaszczykowski zmaga się bowiem z kontuzjami, Kamil Grosicki nie mieści się w podstawowym składzie FC Sion, a Wojciech Łobodziński nie gra w Orange Ekstraklasie tak efektownie jak jego następca w Lubinie. Szkoda, że Beenhakker nie dał Pawłowskiemu szansy we wczorajszym meczu w Szczecinie.
Przegląd Sportowy
Fot. zaglebie-lubin.pl