Silny wiatr, połamane drzewa, ostrzeżenie meteorologiczne i przede wszystkim związane z tym zagrożenie. Pomimo niepogody, mieszkańcy nie do końca zgadzają się z decyzją o zamknięciu parku Wrocławskiego. Zarządca, podobnie jak w weekend, zamknął dziś bramy dla zwiedzających.
– Nie możemy sobie pozwolić na jakiekolwiek ryzyko. Nasz park odwiedzają matki z dziećmi, wycieczki szkolne, całe rodziny – mówi Marek Zawadka, dyrektor Centrum Edukacji Przyrodniczej w Lubinie. – Jeżeli możemy, to staramy się go nie zamykać. Nie robiliśmy tego nawet podczas intensywnych opadów śniegu. Jedynym powodem dla którego taką, a nie inną decyzję podejmujemy jest silny wiatr. Tego nie możemy zignorować – dodaje.
Dyrektor zaznacza, że na terenie parku znajduje się wiele starych drzew. Część z nich została przycięta, ale wszystkich prac nie da się wykonać od razu. Zagrożenie stwarzają przede wszystkim akacje i topole, po których na ścieżkach cały czas przybywa konarów i gałęzi.
W taki dzień jak dzisiaj pracownicy mają więc ręce pełne roboty. – Objazdy melexem odbywają się od rana, na bieżąco oczyszczamy ścieżki, bo praktycznie cały czas z koron drzew spadają gałęzie, zabezpieczamy drzewa. Normalnie pracujemy przy zwierzętach, infrastrukturze towarzyszącej i zagrodach – opowiada dyrektor.
Na zamknięciu skorzystają jednak zwierzęta, zwłaszcza ptaki. – Niektóre gatunki, jak np. pawie mają dość spokoju, żeby w pełni wykorzystać swój wybieg, żerują przy samej siatce – mówi Marek Zawadka.