To co nie udało się rodzinie i pieszym patrolom policji, udało się funkcjonariuszom w helikopterze. Poszukiwany od wczoraj Adam Baran został odnaleziony. Mężczyzna według relacji stróżów prawa, którzy go znaleźli, był jedynie osłabiony, ale wiedział co się z nim dzieje i jak się nazywa.
– Praktycznie dwadzieścia pięć minut po wystartowaniu helikoptera, jego załoga wypatrzyła poszukiwanego 71-latka – mówi aspirant Jan Pociecha, rzecznik lubińskiej policji. – Mężczyzna znajdował się w bardzo wysokiej trawie, dlatego po wylądowaniu policjantom zajęło trochę czasu dotarcie do niego.
Adam Baran, który w sobotę po południu zniknął ze szpitala, dotarł aż za centrum dystrybucyjne Biedronki. – Znajdował się około dwieście metrów za nim – dodaje aspirant Pociecha.
Poszukiwanego natychmiast zabrała karetka. Według relacji policjantów, jego stan był dobry.
Przypomnijmy, że 71-letni polkowiczanin wyszedł w sobotę po południu ze szpitala. Jego zniknięcie zauważyli krewni, którzy przyszli go odwiedzić. – Ojciec miał wylew krwi do mózgu, więc nie wstawał i nie był w pełni świadomi, dlatego zdziwiliśmy się, że nie ma go w łóżku – mówi syn pana Adama, Mirosław.
Okazało się, że nikt z personelu szpitalnego nie wie, gdzie podział się pacjent. Rodzina zawiadomiła policję, która wszczęła poszukiwania. Przeszukano szpital i okolice. Krewni zaginionego od niedzielnego poranka rozwieszali na mieście ogłoszenia ze zdjęciami i prośbą o pomoc.
Mężczyznę udało się odnaleźć dopiero przed godziną 13. – Zdążyliśmy go odnaleźć akurat przed tą wielką ulewą – stwierdza rzecznik lubińskiej policji.
Jeszcze nie wiadomo, dlaczego Adam Baran opuścił szpital. Opowie o tym policji, dopiero kiedy pozwolą na to lekarze.