Owce i alpaki wpadły pod kosiarkę

1932

Najważniejszy jest dobry chwyt, a do tego stoicki spokój – zwierzę wyczuwa te emocje i spokojnie poddaje się zabiegowi – dziś pomieszczenia gospodarcze w lubińskim zoo zamieniły się w salon fryzjerski. Strzyżone były owce i alpaki.

Pan Sylwester Barasiński od lat strzyże owce i barany z lubińskiego zoo

– Czy owce to boli? – dopytywały dzieci z Kraśnika Dolnego, które akurat przyjechały na wycieczkę do parku Wrocławskiego do Lubina.

– Absolutnie nie boli. Wręcz przeciwnie, myślę, że odczuły znaczną ulgę – odpowiada Agata Bończak, dyrektor lubińskiego zoo. – W tym roku strzyżemy cztery alpaki, w tym bezę, która zostanie poddana temu zabiegowi po raz pierwszy. A do tego trzy owce olkuskie – dodaje.

Agata Bończak, dyrektor lubińskiego zoo

Owce strzygł dziś pan Sylwester Barasiński od lat przyjeżdża do parku Wrocławskiego, by wystylizować jej mieszkańców na wiosnę. – Strzyżeniem owiec zajmuję się już od 50 lat. Są różne owce, mniej i bardziej nerwowe. Mój sposób, jak je ugłaskać? Trzeba im szepnąć coś do ucha – śmieje się mężczyzna. – A tak poważnie, to trzeba podejść do nich ze spokojem, dobrze chwycić i zwierzęta poddają się zabiegowi. Dla mnie nie ma znaczenia czy strzygę owcę czy alpakę. Kiedy kogoś uczę, zastrzegam tylko, że ma zacząć i skończyć w tym samym miejscu – podkreśla.

Kiedy odwiedziliśmy park, ostrzyżona była już jedna owca i jeden baran. – Z owcy mamy około 4 kg runa owczego, z barana – około 5,5 kg – szacuje pan Sylwester.

A co stanie się z runem, które zrzuciły dziś owce i alpaki? – Jeśli ktoś ma ochotę zająć się przerobieniem tego owczego runa, to zapraszamy do kontaktu z nami, jest do wzięcia. Dotyczy to też alpak – zachęca Agata Bończak.

Fot. BM


POWIĄZANE ARTYKUŁY