LUBIN/LEGNICA. Niemal czterdziestoosobowy gang przez trzy lata sprzedawał paliwo opałowe pochodzące z Pol-Miedź Trans jako olej napędowy. Nikt nie zliczy, ile samochodowych silników zostało uszkodzonych w wyniku tego oszustwa. Wiadomo natomiast, że na samym podatku akcyzowym skarb państwa stracił co najmniej 5 mln zł.
Niedawno Prokuratura Okręgowa w Legnicy skierowała w tej sprawie trzynasty, a zarazem ostatni akt oskarżenia. W trakcie trwającego pięć lat śledztwa łącznie oskarżonych zostało 38 osób, z czego wobec 21 sądy orzekły już wyroki skazujące.
Śledczy dowodzą, że w zorganizowanej grupie przestępczej działało w sumie 17 osób, w tym trzy pracownice Pol-Miedź Trans. Reszta jedynie pomagała w procederze. Do dziś nie udało się jednak ustalić chemika, który sprytnie odbarwiał paliwo.
Proceder trwał w latach 2003-2006. Legnicka prokuratura badała tylko pierwszy rok działalności szajki.
Ustalono, że mózgiem całego przedsięwzięcia był lubinianin, 52-letni Janusz Sz. To on utworzył sieć spółek, które powstały tylko po to, by handlować fałszywym paliwem. Stworzył też precyzyjny plan, na podstawie którego firmy te zatrudniały kierowców cystern do przewozu paliwa, tzw. nalewaczy, ochroniarzy transportu czy konwojentów gotówki.
Większość tych osób była wtajemniczona w kulisy przedsięwzięcia. – Za jedno takie zlecenie pracownicy otrzymywali po około 400 zł – wyjaśnia Joanna Sławińska-Dylewicz, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Legnicy.
Prokuratorzy ustalili, że tylko w 2003 roku Pol-Miedź Trans sprzedał firmom utworzonym przez Janusza Sz. ponad 13 tys. metrów sześciennych oleju napędowego, co stanowi niemal 87 proc. rocznej sprzedaży tego surowca przez transportową spółkę.
W trefnych transakcjach biznesmenom pomagały trzy pracownice Pol-Miedzi: lubinianki 37-letnia Agata D. i 54-letnia Zofia U. oraz kobieta wobec której wyłączono materiały ze względu na zły stan zdrowia. Paniom postawiono zarzut poświadczenia nieprawdy w dokumentach. Wystawiały bowiem zaświadczenia uwiarygodniające zakup oleju napędowego, który w rzeczywistości był substancją do celów grzewczych. Śledztwo wykazało, że pracownice spółki mają na swym koncie 341 takich transakcji.
Piętnaście osób chce dobrowolnie poddać się karze. Mózg przedsięwzięcia, Janusz Sz. ma otrzymać wyrok pięciu lat więzienia w zawieszeniu na osiem lat oraz 150 tys. zł grzywny. Jego pomocnik, 46-letni legniczanin Mirosław M. liczy na cztery lata pozbawienia wolności z warunkowym wykonaniem kary na osiem lat i 100 tys. zł grzywny.
Jedna z pracownic transportowej spółki, Agata D. ma być skazana na półtora roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Jej koleżanka z pracy, Zofia U. nie korzysta z możliwości dobrowolnego poddania się karze.