Odstawieni na boczny tor

25

sowia.JPGSzczury biegające po klatce schodowej, myszy buszujące po mieszkaniach, odrapane tynki – jednym słowem: masakra! Tak wygląda życie pięćdziesięciu lubińskich rodzin, które od lat nie mogą się doczekać gospodarskich powinności od administratora budynku.

Kiedy niemal 30 lat temu otrzymywali przydziały na mieszkania, nie posiadali się z radości. Dziś przeklinają ten dzień. Pięć klatek schodowych przy ulicy Sowiej wyraźnie wyróżnia się od reszty domów. Lubińska spółdzielnia Przylesie dba o komfort życia mieszkańców. Ociepla budynki, wymienia okna, upiększa betonową dżunglę wesołymi kolorami, by życie w niej nie przypominało już PRL-owskiej rzeczywistości.

Wyjątek stanowi czteropiętrowy klocek przy Sowiej. Nie jest własnością spółdzielni, lecz Polskich Kolei Państwowych. Wrocławski administrator kolejarskiego budynku zapomniał o swych lubińskich pracownikach i ich rodzinach. Było to mniej więcej w tych czasach, w których PKP zaczęły lekceważyć pasażerów i popadać w ruinę. Stąd życie w kolejarskim budynku ma klimat podróży podmiejskim pociągiem z nieodłącznym brudem, smrodem i ubóstwem.

Mieszkający w środkowej klatce Ludwik Grossman jest już na emeryturze. Jako pracownik PKP odpowiadał za higienę i bezpieczeństwo pracy. Dziś włos mu się jeży na głowie, gdy patrzy na służbowe mieszkanie. Balkony grożą zawaleniem. Przez cieknący dach, deszcz zalewa instalacje elektryczne. Brak zewnętrznych zaworów gazowych sprawia, że żyje jak na bombie.

Pan Ludwik zna się na przepisach i z racji doświadczeń zawodowych ma świadomość zagrożeń wynikających z egzystowania w takim miejscu. Ta przeklęta świadomość napawa go nie tylko strachem, ale i odpowiedzialnością za innych lokatorów. Pisze więc skargi, petycje, prośby i groźby. Wszystko na nic. Uzbieraną w teczkach korespondencją mógłby wytapetować od lat nie remontowane kamienice. Wszyscy zgadzają się z jego argumentami, ale pomocy jak nie było, tak nie ma. Jedynie prezydent Lubina Robert Raczyński podał mu pomocną dłoń, którą jednak… odrzucił zarządca budynku.

– Oni chyba czekają na jakieś nieszczęście, wtedy się może obudzą – załamuje ręce Jolanta Szypka. Kobieta płaci czynsz wyższy niż lokatorzy ze spółdzielczego mieszkania o takim samym metrażu. Kiedy porówna warunki życia w obu lokalach, chce jej się płakać. Jak zawsze – z bezsilności.

Mieszkanka czwartego piętra, Janina Uss obawia się, że koleje nigdy nie wykupią od spółdzielni gruntu, a co za tym idzie – mieszkańcom slumsów nie uda się wykupić ich na własność i zamienić na normalne domy. – Co będzie, jak koleje sprzedadzą ten budynek komuś obcemu? Wyrzucą nas na bruk czy każą płacić jeszcze wyższe czynsze? – zastanawia się kobieta.

Tekst i zdjęcia Joanna Michalak

Szczegóły w czwartkowym wydaniu „Wiadomości Lubińskich”

Na kolejarską cześć Sowiej w porę nie dojedzie ani pogotowie ratunkowe, ani straż pożarna. Brakuje tu nawet oznaczeń numerów domu.


POWIĄZANE ARTYKUŁY