Odchodzą z pracy przez epidemię i niskie pensje

5936

Przejście na emeryturę, świadczenie kompensacyjne lub urlop na poratowanie zdrowia – to głównie z tych powodów około 5 tysięcy nauczycieli nie wróciło do szkół we wrześniu. Przynajmniej oficjalnie. Nieoficjalnie natomiast pedagodzy, a zwłaszcza ci po sześćdziesiątce, boją się koronawirusa, a także nie chcą być już traktowani, jak do tej pory.

Nauczyciele odchodzą ze szkół. Już teraz mówi się, że to zjawisko masowe, mimo że dane zebrane przez Związek Nauczycielstwa Polskiego są na razie szczątkowe, bo dotyczą tylko pięciu województw.

– Wynika z nich, że około pięciu tysięcy nauczycieli odeszło ze szkoły we wrześniu, przechodząc na emeryturę, świadczenie kompensacyjne lub urlop dla poratowania zdrowia – wylicza rzeczniczka ZNP Magdalena Kaszulanis.

– W niektórych częściach Polski mamy trzy razy więcej osób, które odeszły na urlopy, świadczenia kompensacyjne (forma wcześniejszej emerytury – przyp. red.). To wynika z indywidualnej troski o swój stan zdrowia, ale też z negatywnej ocena tego, co dzieje się w oświacie, braku rzeczywistych starań ze strony rządu, aby te działania nie były podejmowane na poziomie szkoły i za pieniądze szkoły, rodziców czy nauczycieli, tylko, żeby były rozwiązania natury centralnej. Widać wyraźnie, że atmosfera lęku i niechęci dominuje i ona decyduje w dużej mierze o indywidualnych decyzjach nauczycieli – uważa prezes ZNP Sławomir Broniarz.

Sławomir Broniarz, prezes ZNP

Zdanie to podziela również Beata Goldszajdt, prezes lubińskiego oddziału ZNP.

– Niektórzy mówią wprost, że boją się koronawirusa i obostrzeń z nim związanych. Poza tym nauczyciele nie chcą być traktowani, jak do tej pory. Wszyscy wieszają na nas psy. Jedni mają do nas pretensje o to, że dzieci muszą nosić maseczki czy dezynfekować ręce, nie wierząc w tę całą epidemię. Inni z kolei mówią, że zbyt słabo o to wszystko dbamy. Często jesteśmy między młotem a kowadłem – mówi Beata Goldszajdt.

Przedstawicielka związku zaznacza też, że coraz mniej osób chce pracować w tym zawodzie.

– Zarobki są mało zachęcające, a perspektywa podwyżek niewielka. Ostatnią 6-procentową podwyżką określam jako podwyżkę przez obniżkę. Dlatego, że wiele samorządów, na które w dużej części spadło sfinansowanie tych podwyżek, wobec ograniczonych środków musiały zmniejszyły pulę na nagrody czy dodatki motywacyjne. A w przyszłym roku nie będzie lepiej, bo rząd chce jeszcze zaoszczędzić na oświacie 0,5 mld złotych – tłumaczy.

Beata Goldszajdt, prezes lubińskiego oddziału ZNP

Z danych lubińskiego ZNP wynika, że z pracy w ostatnim czasie zrezygnowało 16 nauczycieli i około 20 pracowników administracji i obsługi. Mowa tylko o członkach związku.

Zarówno Andrzej Pudełko i Aleksander Bobowski, którzy odpowiadają za oświatę w mieście i powiecie, nie dysponują na tę chwilę szczegółowymi danymi, ale zapewniają, że większego problemu z obsadzeniem etatów nauczycielskich w tym roku nie było.

– Wielkich problemów systemowych nie mieliśmy, natomiast niektóre szkoły miały kłopot ze skompletowaniem kadry, zwłaszcza jeśli nauczyciel poinformował dyrekcję kilka dni przed 1 września, że idzie na urlop zdrowotny lub się zwalnia. Długo na przykład szukaliśmy geografa i fizyka – zauważa Andrzej Pudełko, naczelnik wydziału oświaty w Urzędzie Miejskim w Lubinie.


POWIĄZANE ARTYKUŁY