O węglu w Brukseli (AKTUALIZACJA)

13

Nie powiodły się rozmowy z polskim rządem, więc samorządowcy z naszego regionu postanowili szukać dalej – pojechali do parlamentu europejskiego. Liczą, że dolnośląska przyroda uchroni gminy, którymi zarządzają przed kopalnią odkrywkową węgla brunatnego.

 

– Przyrodę mamy za pomocnika i oręż – przyznaje Waldemar Kwaśny, wójt gminy Miłkowice, który wraz z włodarzami gmin Lubin i Kunice, Ireną Rogowską oraz Zdzisławem Tersą wybrał się do Brukseli, by uzyskać wsparcie europejskich parlamentarzystów przeciwko budowie kopalni odkrywkowej węgla brunatnego.

Wójtowie spotkali się z przedstawicielami Komisji Europejskiej z Dyrekcji Generalnej do spraw Środowiska. – Wydelegowano na spotkanie Polaków, więc tym łatwiej było nam przedstawić nasz problem – dopowiada Irena Rogowska.

 

Włodarze przedstawili wizję szkód w środowisku, jakie może wyrządzić powstanie w naszym regionie kopalni odkrywkowej. Przywieźli ze sobą również petycję z sześcioma tysiącami podpisów, w której apelują o podjęcie działań przez Unię Europejską, mającą skłonić polski rząd do wycofania się z planów budowy kopalni odkrywkowej.

– Na terenie naszych gmin znajdują się obiekty objęte chociażby programem Natura 2000 – uznane za priorytetowe, których nie można zniszczyć – wyjaśnia wójt gminy Lubin.

 

Wraz z pozostałymi włodarzami liczy, że właśnie chronione ptaki czy rośliny znajdujące się na naszych terenach zabezpieczą region przed kopalnią. – Na tym etapie jest to tylko sygnał. Nie spodziewamy się jakiś wielkich decyzji ze strony parlamentu europejskiego – podsumowuje wójt Kunic, Zdzisław Tersa.

– Na opinię w naszej sprawie będziemy musieli trochę poczekać. Co prawda parlament europejski nie może zakazać rządowi polskiemu rozpoczęcia takiej inwestycji, ale może nałożyć na Polskę kary finansowe za łamanie dyrektyw unijnych odnośnie środowiska naturalnego czy wstrzymać przyznawanie pieniędzy naszemu krajowi – tłumaczy gospodarz Kunic.


POWIĄZANE ARTYKUŁY