LUBIN. Kto naraził życie i zdrowie osób lądujących na lubińskim lotnisku? Czy zrobił to celowo? Legnicka prokuratura okręgowa bada sprawę wyłączenia świateł na pasie startowym w Lubinie. Co ciekawe doniesienie w tej sprawie wpłynęło niemal równocześnie od należącego do KGHM Zakładu Hydrotechnicznego oraz lokalnego przedsiębiorcy, Stanisława Barabasia.
W sierpniu ubiegłego roku do lubińskiej prokuratury wpłynęło zawiadomienie od Zakładu Hydrotechnicznego. – Do Zakładu Hydrotechnicznego, który zarządza lotniskiem, docierały sygnały, że podczas podchodzenia do lądowania na pasie startowym gasło światło, stąd zgłoszenie do prokuratury. Chcemy wiedzieć przede wszystkim czy takie przypadki rzeczywiście miały miejsce, kto ponosi za to odpowiedzialność, czy wobec osób odpowiedzialnych można wyciągnąć jakieś sankcje – mówi Dariusz Wyborski, rzecznik prasowy KGHM.
Podobne zgłoszenie wpłynęło we wrześniu, tym razem od lubińskiego przedsiębiorcy, Stanisława Barabasia.Podczas podejścia samolotu do lądowania, na pasie startowym nagle zgasło światło. Na szczęście pilotowi udało się wylądować, ale mogło dojść do tragedii.
– Zapaliliśmy światło z powietrza, ale po około 20-30 sekundach zgasło. Ponowne próby jego włączenia nic nie dały – relacjonuje Stanisław Barabaś. – Była mgła, zapadał zmierzch. To cud, że udało nam się wylądować, bo widoczność była bardzo mała. Uważam, że światło z premedytacją zgasił ktoś z władz aeroklubu, od dawna jestem z nimi w konflikcie. Ostatnio nawet wyrzucono mnie z członkostwa w klubie – nie ukrywa przedsiębiorca.
Prokuratura wszczęła śledztwo. – Z racji powagi tych zdarzeń w grudniu sprawę przejęła Prokuratura Okręgowa w Legnicy – mówi Joanna Sławińska-Dylewicz, rzecznik legnickiej prokuratury okręgowej. – Prokuratorzy wszczęli śledztwo w sprawie sprowadzenie bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu powietrznym zagrażającej życiu i zdrowiu wielu osób oraz narażenie na zniszczenie mienia poprzez wyłączenie oświetlenia nawigacyjnego PAPI w trakcie podchodzenie samolotu do lądowania – dodaje.
Oba doniesienia rozpatrywane są jako jedna sprawa. Obecnie śledztwo jest na etapie gromadzenia dokumentacji. Prokuratura ma do przesłuchania wielu świadków, w tym obsługę lotniska i pokrzywdzonych. Niewykluczone, że wystąpi też o opinię biegłego z zakresu lotnictwa cywilnego.
Zarząd lotniska nie chce komentować sprawy. – U nas nic takiego nie miało miejsca, a jeśli toczy się jakieś postępowanie to proszę kontaktować się z prokuraturą – informują pracownicy lubińskiego aeroklubu.