POWIAT. Dla najmłodszych szczytem marzeń jest samochód na pilota czy lalka, która śpiewa i jak najprawdziwszy niemowlak je posiłki, starsi wolą gry komputerowe, biżuterię czy perfumy. A o jakich prezentach marzą lubińscy samorządowcy? O to postanowiliśmy zapytać prezydenta, starostę, burmistrza Ścinawy i jedyną kobietę u władzy – wójt gminy Lubin.
Te święta prezydent Robert Raczyński spędzi tak, jak co roku. Będzie cała rodzina i tradycyjne potrawy. A jakie prezenty pod choinką? Tego nie chce zdradzić.
– Ja, jak co roku, na pewno dostanę skarpetki – śmieje się prezydent Lubina. – Ale prezenty dla najbliższych zawsze są dla mnie problemem. Szczególnie od czasu, kiedy córki przestały wierzyć w istnienie Mikołaja. Teraz to ja muszę sprostać ich oczekiwaniom. A wiem, jakie to trudne. Do dziś pamiętam moje rozczarowanie, kiedy z 40 lat temu dostałem od babci kubek z cukierkami. Uważałem wtedy, że zasłużyłem na więcej. Teraz moim marzeniem jest wycieczka do mroźnej Grenlandii. I wierzę, że któregoś roku znajdę pod choinką kopertę, a w niej właśnie bilet do Grenlandii – zdradza Robert Raczyński.
Starosta Tadeusz Kielan opowiada z kolei, że przed świętami bardziej myśli o obowiązkach niż o prezentach.
– Trzeba znaleźć jak najpiękniejszą choinkę, koniecznie żywą. I dopełnić tradycji, czyli zabić karpia. Ale przygotowaniem posiłków zajmuje się już moja żona. Dziś te święta są już zupełnie inne niż w moim dzieciństwie. Pamiętam, jak w połowie lat 60., kiedy byłem jeszcze małym chłopcem, cytrusy to był dla nas rarytas. Chyba ze trzy tygodnie przed świętami tata kupił dwie pomarańcze i musieliśmy czekać aż do świąt, żeby je zjeść – wspomina starosta. – A mój wymarzony prezent to typowo męska zabawka – samochód terenowy z napędem na cztery koła – dodaje z uśmiechem.
Burmistrz Ścinawy Andrzej Holdenmajer miał w tym roku nieco mniejszą niż prezydent i starosta prośbę do Mikołaja i jak zdradza, ma przecieki, że Święty spełni jego życzenie. – Uwielbiam błękitne koszule i właśnie na taki prezent wyczekiwałem. Wiem, że prawdopodobnie moje życzenie zostanie spełnione – mówi burmistrz, który te święta, jak każde poprzednie, spędzi tradycyjnie, w gronie rodzinnym. Na stole w domu burmistrza będzie sześć potraw, między innymi ulubione pierogi włodarza Ścinawy, a także kutia i ryba.
– Z prezentów jakie otrzymałem do tej pory zapadł mi w pamięć szczególnie jeden – moja karykatura wykonana przez pana Mleczkę. Dostałem ją od szwagra, ale nie przypadła mi do gustu, była niezbyt udana, więc trafiła nie na ścianę a na strych – wspomina Holdenmajer najbardziej nietrafiony prezent, jaki otrzymał.
Wójt Irena Rogowska, tak jak i większość kobiet, przedświąteczny czas spędza w kuchni. – Trzeba przygotować 12 potraw, wszystkie według tradycyjnych przepisów – opowiada szefowa gminy Lubin. – A w dzień wigilii moje córki ubiorą choinkę, pod którą trafią prezenty.
Irena Rogowska zapewnia nas, że nie ma wymarzonego prezentu. – Największą radość sprawiają mi niespodzianki – przekonuje. Przy okazji wójt zdradza nam, jaki prezent, jeszcze z czasów dzieciństwa, najbardziej zapadł jej w pamięć. – Mam siostrę bliźniaczkę, więc zawsze dostawałyśmy takie same prezenty. Kiedy miałyśmy z 4 lata, dostałyśmy misie i od razu je pokochałyśmy. Nawet na spacer je zabierałyśmy. Aż któregoś dnia znalazłyśmy nasze misie, którym ktoś złośliwie poobcinał języki. Pamiętam, że płakałyśmy chyba z pół roku – wspomina wójt Rogowska.