Nuda czyni cuda

247

– Gdyby ustawodawca w prawie budowlanym miał wypisywać wszystkie przykłady obiektów, które nie wymagają pozwolenia na budowę, a jedynie zgłoszenie, lista miałaby z pół tysiąca pozycji – argumentuje architekt Wiesław Reszczyński, który uważa, że wojna podjazdowa o miejskie toalety trwa już za długo i niepotrzebnie w ogóle się zaczęła. 

 

– To tylko przykłady, wystarczyło, że urzędnicy starostwa przez analogię toalety uznają za kiosk czy obiekt gospodarczy – twierdzi architekt. Sprawa toalet publicznych, które chciały ustawić władze miasta w parkach, stała się głośna w ostatnie wakacje.

Trzy toalety kontenerowe, gotowe obiekty, które trzeba było jedynie ustawić i podłączyć, dla urzędników ze starostwa okazały się za dużą inwestycją, by wystarczyło jedynie zgłoszenie. Nakazali miastu ubiegać się o pozwolenie na budowę. Czy słusznie?

Według architekta Wiesława Reszczyńskiego, który zaprojektował plany zagospodarowania dla trzech toalet publicznych w Lubinie, nie. Wysłał on do naszej redakcji list. Publikujemy go poniżej.

Zapisy w prawie budowlanym nie są doskonałe i jednoznaczne, ale przy dobrej chęci urzędników starostwa, kontener toalety publicznej można – jako gotowy wyrób małogabarytowy, nie związany na stałe z gruntem – zakwalifikować jako element małej architektury. Stawiany w miejscu publicznym, jako obiekt gospodarczy lub wolnostojąca kabina telefoniczna, od której taki kontener niewiele się różni.

Na takie obiekty nie jest wymagane pozwolenie na budowę, a jedynie zgłoszenie do starostwa. Ustawodawca nie wymienił w prawie budowlanym wszystkich drobnych obiektów, które mogą być wykonywane przez inwestorów na terenie publicznym i dał tym samym możliwość dowolnej interpretacji urzędnikom.

Ale po to jest zdrowy rozsądek, wiedza i kompetencja dyrektora wydziału dokumentacji architektoniczno-budowlanej w starostwie aby przy dobrej woli i chęci pomocy miastu właściwie zinterpretować przepisy.

Pani dyrektor Barbara Czekajło (zbieżność nazwiska z osobą wicestarosty Piotra Czekajło) jest osobą młodą, bez dużego przygotowania i doświadczenia zawodowego ale za to niezmiernie ambitną. I może z tych cech charakteru wynika zbyt duża ostrożność w podejmowaniu decyzji.

A zbiega się to z upolitycznieniem stosunków pomiędzy starostami a prezydentem miasta Lubina i dlatego mamy tak dobrze w tym mieście.

Wojenka między starostwem a prezydentem Lubina jest już znana w całej Polsce. Starostwo skutecznie blokuje wszystkie inwestycje, które są związane z miastem: galeria w Rynku, hala sportowo-widowiskowa, obwodnica południowa miasta (wydano pozwolenie po przejściach), przebudowa ulic, system zarządzania ruchem drogowym w mieście. A toalety to następny element tego sporu.

– Miało być szybko i dobrze, szalety miały być postawione do końca sierpnia tego roku, ale dzięki starostwu nie mamy ich do dzisiaj i nie wiadomo, kiedy łaskawie urzędnicy powiatu pozwolą je postawić, a lubinianie dalej przebierają nogami i ganiają po krzakach – dodaje architekt.

– Takie pomysły biorą się z tego, że w Wydziale Dokumentacji Architektoniczno-Budowlanej w starostwie pracuje aż jedenastu urzędników. Przy tak małej ilości inwestycji w powiecie, z nudów można wymyślić nie takie bzdury – podsumowuje Wiesław Reszczyński


POWIĄZANE ARTYKUŁY