
– Maksiu nigdy nie stał na profesjonalnej scenie, a nawet ja, który występuję 20 lat na scenie, straciłem w tym przypadku pewność siebie. Patrzyło na nas 15 kamer, do tego spora publiczność. Udawałem twardziela, żeby dodać pewności Maksowi – wspomina z uśmiechem pierwszy występ w „Aplauz, aplauz” Andrzej, który jest ojczymem Maksa.
Żeby trafić na tę scenę, Andrzej i Maks musieli najpierw przejść przez castingi. Konkurencja była spora, bo nadesłano około 8 tysięcy zgłoszeń, a miejsc było tylko 20.
– Gdy zobaczyłem reklamę programu, pomyślałem, że może być idealny dla nas. Maks lubi śpiewać, pośpiewuje coś cały czas pod nosem – mówi Andrzej. – Mieliśmy oczywiście wątpliwości, bo Maks nie jest moim synem, ale okazało się, że to nasz atut, bo autorzy programu szukali różnorodności – dodaje.
I tak chłopaki trafili przed kamery i na ekrany naszych telewizorów. Jak wspomina Andrzej, początki nie były łatwe. Maks miał tremę, ale później nie można go było zatrzymać. – Z programu na program się rozkręcał. Aż do tego stopnia, że musiałem go przykręcać. Wszędzie go było pełno – śmieje się lubinianin, który obecnie mieszka wraz ze swoją żoną i Maksem w Warszawie.
10-latek tak dobrze radził sobie na scenie, że Agustin Egurrola, który przygotowywał choreografię, stwierdził, że ma dryg do tańca.
Andrzej szczerze przyznaje, że Maks jest bardziej showmanem niż wokalistą, ale idąc do programu żaden z nich nie myślał o wygranej. To miała być po prostu dobra zabawa i przygoda. Chłopaki bardzo się zżyli, bo każdy dzień spędzali razem na próbach i przygotowaniach do kolejnego występu.
– Wiem, co się mówi o takich programach z udziałem dzieci, ale „Aplauz, aplauz” naprawdę jest familijny. Wszyscy byli przyjaźni, czuło się, że to zabawa. Piotr Rubik przychodził do nas przed występem i mówił, żeby się nie przejmować, tylko dobrze bawić. Zresztą wszyscy jurorzy byli bardzo przyjaźni, a za kulisami cały czas czuwał psycholog – mówi Andrzej.
Maks będzie rozwijał swoje artystyczne predyspozycje, z pewnością taniec i śpiew. – Jeśli będzie zainteresowanie, to myślę, że wystąpi też gościnnie z zespołem Liverpool – dodaje Andrzej, który swoje życie artystyczne związał z Lubiniem i tutejszym zespołem, właśnie Liverpoolem.
A jak Andrzej i Maks radzą sobie na dużej scenie będzie można się przekonać już w najbliższą niedzielę o godzinie 20 w TVN.