– Te pieniądze najbardziej należą się potrzebującym – argumentowali radni klubu Lubin 2006, wnioskując o zniesienie dopłat do wody dla lubinian. Żarliwa dyskusja na ten temat trwała ponad godzinę. Po niej rajcy miejscy zdecydowali, że… będzie po staremu.
– Czy musimy się upierać przy dopłatach do wody? – pytał radny Zbigniew Leszko. – Czy nie możemy dopłacać do energii elektrycznej, do czynszu, do drewna kominkowego na opał – wymienia z ironią. – Wydaje mi się, że tylko blokujemy możliwości pomocy dla naprawdę potrzebujących. Możemy opracować prawdziwą pomoc, taką która nie pójdzie na konsumpcję, ale na obsługę podstawowych rachunków. Zróbmy to wspólnie – zachęcał.
Część radnych chciała znieść dopłaty do wody, które wprowadzono na początku tego roku. Zamiast wszystkim, pieniądze na ten cel woleli dać nielicznym, ale za to naprawdę potrzebującym.
– Lubin jest majętnym miastem i średnia płaca jest wysoka – stwierdza Marian Węgrzynowski z Lubin 2006. – Jesteśmy za dopłatą do wody, ale dla tych, którym faktycznie nie starcza na życie. Taka jednostka jak MOPS mogłaby dopłacać najbiedniejszym do wody. A te siedem milionów złotych, przeznaczone na dopłaty, warto dać na miejskie inwestycje – podsumowuje.
Wszelkie argumenty trafiły jednak na ścianę oporu radnych koalicji.
– Nie mamy możliwości prawnej, żeby podzielić odbiorców, na tych którzy bardzo mało zarabiają i należałaby im się dopłata oraz majętnych – stwierdza Paweł Niewodniczański, radny Teraz Lubin. – Mogę tylko ubolewać nad tym faktem. Wiele gmin w Polsce zdecydowało się na wprowadzenie tego typu regulacji i myśmy też tak postąpili.
Głosowanie zakończyło się niekorzystnie dla wniosku Lubin 2006. Dziewięć osób było za zniesieniem dopłat do wody, dwanaście przeciw. W konsekwencji dopłaty z pieniędzy podatników otrzymają wszyscy lubinianie – i biedni, i bogaci.
MRT