Walka z tymi, którzy nielegalnie wyrzucają śmieci jest trudna. Ciężko ich złapać, a za wywóz nieczystości płacić trzeba. Koszty pokrywają mieszkańcy spółdzielni, na których terenie tworzone jest dzikie wysypisko.
Na ulicy Sportowej podrzucane są śmieci z okolicznych domków jednorodzinnych i z innych miejsc Lubina. Lubinianka Teresa Nawrot kilka razy skarżyła się do Spółdzielni Mieszkaniowej Nowa w Lubinie, ale niestety bez żadnych rezultatów.
– Moglibyśmy mieć spokojne i czyste osiedle, ale zamiast tego mamy wysypisko śmieci – narzeka Teresa Nawrot mieszkanka ulicy Sportowej. – Tworzą się miniwysypiska przed naszymi oknami. W nocy podjeżdżają samochodami i wyrzucają śmieci – dodaje.
Lubińska Spółdzielnia Mieszkaniowa Nowa zna doskonale problem podrzucanych śmieci przy ulicy Sportowej, ale dopóki nie będzie świadków zdarzenia, to nie może sprawy oddać do sądu.
– Jest problem z odpowiedzialnością. Bez świadków i bez dowodów zdarzenia nie możemy sprawy ruszyć dalej – wyjaśnia Bogumiła Szechnicka, wiceprezes Spółdzielni Mieszkaniowej Nowa w Lubinie. – Mieszkańcy ulicy Sportowej wolą natomiast pozostać anonimowi i to w znacznym stopniu utrudnia nam działanie. Jeżeli mamy rozwiązać problem, muszą znaleźć się konkretni świadkowie, którzy będą mieli poważne dowody na to, że do przewinienia rzeczywiście doszło.
Takich miejsc jak przy Sportowej jest wiele. Każda spółdzielnia podpisuje umowę na wywóz nieczystości. Jest tam dokładnie określona ilość pojemników i częstotliwość wywozu śmieci. Płacą za to mieszkańcy. Każda dodatkowa wywózka kosztuje. Za podrzucanie śmieci, które kwalifikuje się jako zanieczyszczanie miasta, można dostać mandat. To jednak sytuacja bardzo rzadka, bo ciężko złapać winowajców na gorącym uczynku.
AM
Fot. Anna Michalska
Lubińskie śmietniki