Nie tak miało być!

82

– Gdy wiatr porywa liście z drzewa jesienią, kiedy ogień spala spróchniałe drzewo – nikt się nie dziwi. To naturalne. Co, jeśli wicher porywa liście w środku wiosny? Co, jeśli płomień atakuje drzewo, kiedy to dopiero zaczyna rozkwitać? – pytał ksiądz podczas mszy świętej w intencji zmarłej Kingi Resiak. W pogrzebie młodziutkiej lubinianki wzięło udział kilkaset osób. Mały kościół w centrum miasta nie był w stanie pomieścić wszystkich żałobników.

Rodzina i przyjaciele nie kryli łez. Przyszło im dziś żegnać dzielną kobietę, która pomimo ogromnej nadziei i wiary, w nierównej walce została pokonana przez podstępną chorobę.

– Każda śmierć, a szczególnie, gdy umiera młoda osoba, jest okazją do chwili refleksji nad własnym życiem – zwracał uwagę ks. Piotr Dziubczyński, prezes klubu Amico Lubin, w którym Kinga trenowała siatkówkę. Tych bolesnych słów słuchali licznie zgromadzeni znajomi, sąsiedzi, nauczyciele, sportowcy…

– Czekałaś na narodziny siostrzenicy. Na zdanie matury. Studia. Tymczasem na ciebie czekała śmiertelna choroba. Będziemy pamiętać twój uśmiech oraz to, że trzykrotnie poprawiałaś rzęsy tuszem. Mimo swojej choroby, chciałaś pomagać innym. Namawiać do oddawania krwi i szpiku. Tak wiele nas nauczyłaś. Zostaniesz w naszych sercach na zawsze – mówili po zakończeniu mszy przyjaciele nastolatki.

Po półtoragodzinnym nabożeństwie kondukt żałobny ruszył w kierunku cmentarza komunalnego w Oborze. W ostatnią drogę Kingi.


POWIĄZANE ARTYKUŁY