Nie przenoście nam szkoły do Lubina

109

sesja_chrostnik_015.jpg– Dla uczniów i ich rodziców jest to likwidacja szkoły i koniec, nieważne jak to państwo nazywacie – mówi Jerzy Szulewski, ojciec jednego z uczniów Zespołu Szkół w Chróstniku, który wraz z kilkudziesięcioma innymi osobami przyszedł na dzisiejszą sesję rady powiatu, aby zamanifestować swoje niezadowolenie z pomysłu przeniesienia szkoły z Chróstnika do Zespołu Szkół nr 2 w Lubinie.

Dyskusja nad koncepcją przekształcenia Zespołu Szkół w Chróstniku trwała prawie dwie godziny. Zarząd powiatu przedstawił swoje racje, stwierdzając, że dalsze utrzymanie tych placówek oświatowych osobno stało się nieopłacalne.

– Przekształcenie Zespołu Szkół w Chróstniku jest elementem szerszej koncepcji reorganizacji szkolnictwa zawodowego w powiecie lubińskim – tłumaczy Ryszard Kabat, przedstawiciel zarządu powiatu. – Analiza demograficzna wskazuje, że liczba kandydatów do szkoły w Chróstniku się zmniejsza. Prowadzenie placówki w dotychczasowej strukturze stało się nieopłacalne.

Nauczyciele, uczniowie i ich rodzice podenerwowani próbowali wytłumaczyć, że nie chcą, aby ich szkołę przeniesiono do Lubina. Robili to zresztą od kilku tygodni, bowiem tyle trwały konsultacje społeczne, podczas których Ryszard Kabat i inni przedstawiciele powiatu spotykali się z nauczycielami i uczniami z obu szkół.

– Choć mówią, że to tylko przekształcenie szkoły, wszystko zmierza do tego, żeby ją zlikwidować – stwierdza Czesław Jaromin, ojciec jednego z uczniów Zespołu Szkół w Chróstniku. – Pan Kabat przedstawia nam aspekt ekonomiczny, mówi, że do każdego ucznia w Chróstniku trzeba dopłacać. Sprawdziłem i okazało się, że do każdego ucznia w Zespole Szkół nr 2 powiat dopłaca ponad 6 tys. zł, zaś do ucznia w Chróstniku ponad 4 tys., czyli o wiele mniej. Jaki jest więc sens psuć to, co jest?

Do protestu dorosłych przyłączyli się także uczniowie. Młodzież ucząca się w Chróstniku przyszła na sesję z transparentem, na którym widniał napis: „Nie przenoście  Chróstnika do Lubina”.

sesja_chrostnik_013.jpg

– Przyzwyczailiśmy się do naszej szkoły, czujemy się tam jak w rodzinie. W nowej szkole będziemy intruzami. Nikt nie pytał nas o zdanie – żalą się. – W budynku Zespołu Szkół nr 2 zostaniemy stłoczeni jak w kołchozie.

Większość radnych pozostała jednak głucha na argumenty uczniów i nauczycieli – 11 radnych z koalicji PiS-PO-SLD głosowało za przyjęciem uchwały w sprawie zamiaru przekształcenia Zespołu Szkół w Chróstniku, przeciwko było 10 radnych, niezrzeszeni oraz z klubu Lubin 2006.

za.jpg

Za głosował między innymi Krzysztof Szczepaniak, jeden z mieszkańców gminy wiejskiej Lubin i jednocześnie pracownik Urzędu Gminy Lubin.

– Uczniów w szkole w Chróstniku jest coraz mniej. Jej dyrektor miał zaproponować, coś co mogłoby funkcjonować w jego szkole, ale tego nie zrobił. Aby same przenosiny nie sprawiły problemu, trzeba właściwie zagospodarować budynek szkoły na potrzeby gminy – wyjaśnia Szczepaniak. – Mieszkańcy gminy boją się, że w tym miejscu pozostanie pustostan. Wspólnie powinniśmy omówić, co dalej będzie z tym budynkiem, aby nie pozostał sam sobie i nie niszczał.

Niezadowolenia z wyniku głosowania nie kryli radni z Lubin 2006.

– Zarząd powiatu nie jest przygotowany na zmiany w oświacie, a ich koncepcja jest dopiero opracowywana. W przypadku Zespołu Szkół w Chróstniku mówimy zaś nie o przekształceniu, ale o likwidacji szkoły – argumentuje Tymoteusz Myrda z klubu Lubin 2006.

Uchwała podjęta na sesji rozpoczyna proces przeniesienia szkoły. Jednak, aby do niego doszło, powiat musi uzyskać zgodę kuratora oświaty. Bez niej szkoła pozostanie tam gdzie jest obecnie. Nauczyciele i uczniowie obawiają się jednak, że ich los jest już przesądzony.

– Dobry obyczaj nakazuje, aby przed wejściem do jakiegoś domu zapytać, właściciela o zgodę. Z nami nikt nie rozmawiał, nie negocjował – mówi ze smutkiem Jolanta Ziemieńczuk, ucząca w Zespole Szkół nr 2 historii i języka polskiego. – Uczniowie są zaniepokojeni, pytają nas na lekcjach, co teraz się z nimi stanie. Nie wiemy co mamy im odpowiedzieć…

Marta Czachórska

Fot. Marta Czachórska, Arkadiusz Tomczuk


POWIĄZANE ARTYKUŁY