Utrata kontroli nad pojazdem przez nadmierną prędkość była, według wstępnych ustaleń biegłych, bezpośrednią przyczyną wypadku, w którym zginęło trzech łodych mężczyzn – informuje Liliana Łukasiewicz, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Legnicy. Według specjalistów z zakresu ruchu drogowego, alfa romeo mógł na kilka sekund przed zderzeniem z drzewem pędzić nawet 150 km/h. Mężczyznom nie pomogły nawet zapięte pasy bezpieczeństwa.
W nocy z wtorku na środę 25-letni kierowca i jego 21-letni kolega z gminy Rudna pojechali odwieźć do domu swojego 21-letniego znajomego zamieszkałego w gminie Lubin. Na prostej drodze pomiędzy Koźlicami a Mlecznem, najprawdopodobniej z powodu nadmiernej prędkości, 25-latek kierujący alfą romeo, nagle stracił panowanie nad pojazdem, wjechał do rowu, przejechał nim kilkanaście metrów, ścinając po drodze krzewy, po czym rozbił się na drzewie. Cała trójka zginęła. Czy na miejscu? Wyjaśni to dopiero sekcja zwłok.
Zmartwiona długą nieobecnością młodych mężczyzn rodzina zgłosiła zaginięcie. Ponadto drogę, którą jechali młodzi mężczyźni, postanowił sprawdzić ich kolega. – Znajomy na jednym z odcinków trasy ofiar dostrzegł ostre ślady hamowania na poboczu. Kilka chwil później spostrzegł w rowie, oddalony o około 10 metrów od jezdni, przykryty gałęziami samochód – opowiada Liliana Łukasiewicz.
To właśnie porośnięty krzewami rów i gałęzie, które spadły na rozbity samochód w momencie zderzenia z drzewem, o niemal dobę opóźniły interwencję służb i prokuratury. – To dość ruchliwa droga, jednak nikt przez te kilkanaście godzin nie zauważył rozbitego pojazdu – dodaje prokurator.
Wkrótce odbędzie się sekcja zwłok, która wykaże, czy młodzi mężczyźni zginęli na miejscu, czy po jakimś czasie od zdarzenia. Na wniosek prokuratury wykonane zostanie także badanie toksykologiczne kierowcy alfy romeo. Okaże się wówczas czy 25-latek był trzeźwy.
O wypadku pisaliśmy też tutaj: /aktualnosci,32431,trzy_ofiary_a_auto_przykryte_galeziami.html