Nikt nie mógł tego przewidzieć, tego koszmaru nie dało się uniknąć – taką decyzję podjęła prokuratura w sprawie ubiegłorocznego wypadku w ZG Rudna. Kiedy pod ziemią przez siedem godzin uwięzionych było aż 19 górników. Decyzja właśnie stała się prawomocna, nie zaskarżył jej żaden z poszkodowanych pracowników Polskiej Miedzi.
W dniu wypadku, 19 marca 2013, na oddziale G-3 pracował 42 osoby, kiedy nagle doszło do bardzo silnego wstrząsu. Była to tak zwana „dziewiątka”. Mocno odczuwalna nie tylko pod ziemią, ale też na powierzchni nawet w sąsiednich miastach.
22 górników zdołało samodzielnie wycofać się z miejsca zagrożenia, reszta została uwięziona między skałami. Ratownicy usiłowali do nich dotrzeć przez siedem długich godzin. Kiedy rodzina powoli traciła już nadzieję, udało się dotrzeć do przysypanych. Co więcej wszyscy żyli! Niemal natychmiast sprawą zajął się Wyższy Urząd Górnicy oraz prokuratura. Trzeba było sprawdzić, jak doszło do tego wypadku.
Po kilku miesiącach WUG wydał decyzję – zdarzenie miało charakter niespodziewany, losowy. Roboty górnicze, przed wstrząsem, prowadzono zgodnie z przepisami. Także akcja ratownicza przebiegała sprawnie. Podobnego zdania są śledczy. Decyzja zapadła wprawdzie pod koniec ubiegłego roku, ale dopiero teraz stała się prawomocna.
– Przyczyną wypadku było wyłącznie działanie górotworu. Nie stwierdzono żadnych naruszeń bezpieczeństwa i higieny pracy – podkreśla prokurator Liliana Łukasiewicz z Prokuratury Okręgowej w Legnicy. – Tąpnięcie nie było możliwe do przewidzenia, dlatego brak jest osób odpowiedzialnych za to zdarzenie – dodaje.
Spośród wszystkich 42 górników, sześć osób odniosło poważniejsze obrażenia. Były to skręcenia kręgosłupa szyjnego czy silny stres pourazowy. 11 osób miało stłuczenia głowy, pojawiały się u nich drętwienia dłoni, bóle szyi. – Nikt z pokrzywdzonych nie złożył jednak zażalenia na decyzję prokuratury, dlatego postępowanie zostało umorzone – dodaje rzeczniczka prokuratury.