Nepotyzm w starostwie powiatowym?

401

IMG_1758.JPGCzy pracownicy lubińskiego starostwa popełnili przestępstwo? Jarosław Michniewicz jest przekonany, że tak, dlatego wraz z żoną złożył doniesienie do prokuratury. Sprawa dotyczy decyzji wydanej przez starostwo odnośnie projektu budowlanego w zabudowie szeregowej na osiedlu Zalesie. Projekt osiedla zakładał powstanie identycznych budynków, tymczasem jeden z nich, należący do siostry wicestarosty Piotra Czekajło, przysłania okna w mieszkaniu państwa Michniewiczów, uprzykrzając tym samy życie rodzinie.

Sprawa rozpoczęła się w kwietniu tego roku. Rodzina Michniewiczów jest jedną w wielu, która uzyskała pozwolenie na budowę domu w zabudowie szeregowej na nowo powstałym osiedlu Zalesie. Według projektu wszystkie budynki na ulicy Lwowskiej miały wyglądać identycznie. Miały, bo w momencie, kiedy dom państwa Michniewiczów został już wybudowany, prace rozpoczęli sąsiedzi lubinian, którzy, jak się okazało, otrzymali pozwolenie na powstanie budynku dwulokalowego.

Przepisy a życie

– Przepis mówi wyraźnie, że budynki w zabudowie szeregowej powinny się stykać ścianami równoległymi, natomiast sytuacja, gdzie jeden budynek jest szerszy, drugi dłuższy i powstają one w momencie, kiedy zostało już wydane pozwolenie na budowę, jest moim zdaniem niedopuszczalne. Zamiast budynku jednolokalowego z jednym garażem, powstały już dwa garaże. Budynek nazwano jednorodzinnym dwulokalowym, to można różnie nazwać, ale prawda jest taka, że tam powstaje bliźniak. Przypuszczam, że budowa byłaby jeszcze bardziej wysunięta do przodu, gdyby nie skrzynka z przyłączem energetycznym, która ją blokuje. Obserwując budynek, widać tutaj tendencję do dalszej zabudowy, która prawdopodobnie będzie kontynuowana, kiedy tylko sprawa nieco przycichnie – przypuszcza Jarosław Michniewicz.

Małżeństwo postanowiło wziąć sprawę w swoje ręce i zaskarżyć w starostwie decyzję o wydaniu pozwolenia na taką zabudowę.

– Nie zgodziliśmy się na taki projekt zabudowy działki sąsiedniej, zwracając się do starostwa o cofnięcie pozwolenia na budowę. To wszystko zostało zignorowane bez podawanie żadnych racjonalnych argumentów. Z uwagi na niemożność uzyskania informacji od pracowników starostwa odnośnie podstaw prawnych wydanej decyzji zatwierdzenia takiego projektu i wydania pozwolenia na budowę, w lipcu udaliśmy się do legnickiej delegatury Dolnośląskiego Urzędu Wojewódzkiego, gdzie odesłano nas z kwitkiem – narzeka Michniewicz.

Lubinianin niechętnie wspomina spotkanie z pracującą tam urzędniczką. Opowiadając o zajmującej się jego sprawą pani Serafinowcz, podkreśla, że kobieta ignorowała jego skargi stwierdzając, że nie ma o czym rozmawiać oraz że decyzja została wydana zgodnie z prawem przez grupę ekspertów. Zasugerowała także, że Michniewicze mogli sobie kupić działkę wolno stojącą, a teraz co najwyżej mogą skierować sprawę do sądu.

– Pani Serafinowicz uznała, że decyzja jest zgodna z prawem, że opracowała ją grupa ekspertów, choć nie zdradziła mi już o jakich ekspertów chodzi. Ta pani jest dla mnie osobą niewiarygodną i nadużywającą stanowiska. Zdobyłem dokumenty, które potwierdzają jej niewiarygodność, gdzie także odmówiła stwierdzenia nieważności decyzji, która potem została obalona przez głównego inspektora nadzoru – narzeka mężczyzna. – Udałem się do działu architektury wrocławskiego Urzędu Wojewódzkiego, gdzie poinformowano mnie, że zabudowa szeregowa charakteryzuje się m.in. tym, że jest to zabudowa do granicy działki, a stykające się budynki muszą mieć równe ściany. Nie ma możliwości, żeby jeden z nich był dłuższy. Gdyby wcześniej wydano takie pozwolenie na budowę, to starałbym się do tego dostosować. Mnie natomiast postawiono w sytuacji, kiedy ja już mam prawie wszystko zrobione i ktoś samowolnie robi sobie co chce z przylegającym budynkiem. W innym przypadku ja też bym sobie przedłużył budowlę lub nie robił wymaganej wcześniej wnęki. Jak te budynki będą wyglądać? Wszystkie inne takie same, a jeden jakiś nieproporcjonalny i co gorsza, zasłaniający mi cały dostęp do światła – dodaje.

Wojewoda wstrzymuje budowę

Ostatecznie w sierpniu zapadła decyzja wojewody dolnośląskiego, który wstrzymał pozwolenie na dalszą zabudowę.

– Martwi mnie też ignorancja prawa przez pracowników starostwa. Zgłosiłem do powiatowego inspektora nadzoru budowlanego, że budowa jest prowadzona bez tytułu prawnego, ponieważ wojewoda wstrzymał decyzję o dalszej budowie. Inspektor odpowiedział mi, że jego to nie dotyczy, i jeżeli wojewoda wydał taką decyzję, to niech sobie przyjdzie i wstrzyma budowę. Z tego względu skierowałem sprawę do sądu – mówi Michniewicz.

IMG_1761.JPG

Ignorancja urzędników

Lubinianin długo walczył z urzędnikami, nie wiedząc skąd bierze się ich upór.

– W momencie, kiedy oprotestowałem tę budowę w starostwie, nie zdawałem sobie sprawy z istniejących powiązań rodzinnych. Z moich ustaleń wynika jednak, że powstający budynek należy do ludzi skoligaconych z władzami starostwa powiatowego. W tym miejscu buduje się siostra wicestarosty Piotra Czekały, dyrektorem wydziału architektoniczno-budowlanego w starostwie jest z kolei kuzynka wicestarosty – te wszystkie powiązania powodują, że składane przeze mnie skargi były automatycznie odrzucane. Jak jest się siostrą wicestarosty, to można sobie robić to, co nam się podoba – narzeka lubinianin.

Powiązania rodzinne

Wicestarosta Piotr Czekajło, pytany o to, czy wydawane przez starostwo decyzje to nepotyzm czy może zbieg okoliczności, stanowczo zaprzecza jakimkolwiek powiązaniom ze sprawą.

– To nie jest nepotyzm. Mam dość dużą rodzinę. Jej członkowie rejestrują też pojazdy, pracują w wydziale komunikacji, budują i załatwiają różnego rodzaju inne rzeczy w starostwie, a więc nie widzę tutaj żadnego problemu. Powiązania rodzinne nie miały wpływu na wydawane decyzje. Były one weryfikowane przez wojewodę, który utrzymał w mocy decyzję starosty. Rozumiem rozżalenie pana Michniewicza, natomiast mogę powiedzieć, że wszystkie sprawy były rozwiązywane zgodnie z przepisami prawa, zgodnie z kodeksem postępowania administracyjnego. Moja osoba była z tego postępowania wyłączona, nie ja opracowywałem i podpisywałem decyzję i uważam, że wszystko odbywało się z godnie z prawem i z wszelkimi procedurami – zapewnia Czekajło.

Sąd rozstrzygnie

Michniewicz ma nadzieję, że sprawę rozstrzygnie sąd. W innym przypadku nie wyobraża sobie zamieszkania w nowym domu.

– Jak dotąd mieszkam w bloku i ze wszystkimi sąsiadami żyjemy w zgodzie, a tutaj od samego początku napotykam na trudności. Człowiek całe życie ciężko pracuje, żeby móc wybudować dom, a tu spotykają mnie takie utrudnienia. Brak słów. Jeżeli sąd nie przychyli się do mojego wniosku, to będę zmuszony sprzedać dom, bo jak miałoby wyglądać moje życie w tym domu? Ja na pewno nie wyrażę zgody na taki budynek. Ta sprawa z pewnością skończy się przykro dla jednej ze stron. Być może dla mnie, bo cóż ja mogę zrobić sam wobec władz powiatu? – pyta lubinianin.

Zastanawiające jest, jak siostra wicestarosty, która wraz z mężem jest właścicielką powstającego bliźniaka, zamierza zająć się wykończeniem domu.

Co dalej?

– To jest jakaś kpina i nie wiem jak ta sytuacja będzie dalej wyglądać. Nawet gdybym chciał sprzedać ten dom to, kto go teraz kupi? Z niechcianymi lokatorami, tylko w imię jakiego interesu? Zastanawia mnie też jak tak budowa będzie zakończona. Na jeden dom pozwolenie wydano dla dwóch osób. Jak dla mnie to nie ma znaczenia, tam może mieszkać nawet pięć rodzin, tylko proszę mi powiedzieć, jak będzie wyglądać obróbka tego? Robotnicy będą musieli wejść na moją działkę, żeby np. otynkować budynek i co wtedy? Nakazem będą mnie zmuszać, żeby ich wpuścić na działkę czy w jaki inny sposób? – ironizuje Jarosław Michniewicz.

29 sierpnia, czyli niespełna tydzień po tym, jak kierownik i wykonawca budowy dowiedzieli się o jej wstrzymaniu, został wylany strop budynku. Mimo postanowienia o wstrzymaniu budowy domu siostry wicestarosty, jest ona kontynuowana. Michniewicz interweniował jeszcze u powiatowego inspektora nadzoru budowlanego, który zlecił kontrolę budowy.

– Sprawdzona została nie sporna, ale nasza budowa. W dniu kontroli nie było żadnych pracowników na sąsiedniej działce, pomimo prowadzenia prac budowlanych dzień wcześniej i później, z czego wynika, że inwestor był dobrze poinformowany o kontroli. Budowa jest ciągle prowadzona, lekceważy się prawo, gdyż mając takie rodzinne wsparcie w starostwie, uważa się, że prawo obowiązuje owszem, ale nie w ich przypadku. Uzasadnieniem tego zarzutu może być fakt, że właścicielami działki jest małżeństwo Domasiewiczów, gdzie pani Iwona Domasiewicz jest siostrą wicestarosty Piotra Czekajło. Natomiast Barbara Wawrzyniak-Czekajło, dyrektor administracji architektoniczno-budowlanej w starostwie, to kuzynka wicestarosty Piotra Czekajło – wylicza Michniewicz. 

17 listopada Jarosław Michniewicz zawiadomił prokuraturę o popełnieniu przez pracowników starostwa powiatowego w Lubinie przestępstwa ściganego z oskarżenia publicznego. Szkoda tylko, że niektórzy myśląc o sobie, zapominają o innych.

Mariola Samoticha

Fot. Wioletta Słabicka

Mimo, że w sierpniu zapadła decyzja Wojewody Dolnośląskiego, o wstrzymaniu pozwolenie na dalszą zabudowę, państwo Domasiewicz stawiają kolejne mury.

 


POWIĄZANE ARTYKUŁY