Jeszcze kilka lat temu prowadził rozrywkowy tryb życia. Najważniejszą rzeczą były dla niego pieniądze i zabawa. Postanowił to zmienić. Dariusz Drozd, bo to o nim mowa twierdzi, że otrzymał znak od Boga i odnalazł w sobie nowe powołanie.
8 kwietnia lubinianin postanowił wyruszyć w samotną wędrówkę szlakiem św. Jakuba. Bez pieniędzy, znajomości języków i z plecakiem na plecach pielgrzym przemierzył trasę od Jakubowa do Santiago de Compstela w Hiszpanii. Jak mówił prowadził go Bóg. – Będąc w Chocianowie, zobaczyłem plakat ukazujący trasę szlaku Św. Jakuba, poczułem, że sam musze przemierzyć tą trasę – powiedział Dariusz Drozd, pielgrzym.
W czasie tej wędrówki doświadczył on głodu, chłodu, ale też napotkał na swej drodze ludzi, którzy chętnie mu pomagali, karmili i zapraszali do swoich domów.
– Na swojej drodze spotykałem się z przyjaznymi gestami od ludzi. Nie znałem języka, modliłem się do Boga. Głęboko wierzyłem, że to on mnie prowadzi. Nie miałem żadnej mapy. Wierzyłem, że dzięki tej wędrówce odnajdę sens życia i zmienię się. –mówi Pan Darek.
Pan Dariusz pokonał cała trasę w sandałach, w których chodzi do dziś. Choć czasami chciało mu się płakać i czuł się zrezygnowany wierzył, że Bóg mu to wynagrodzi. Dni samotnej pielgrzymki to czas, w którym pan Dariusz zrozumiał co jest dla niego najważniejsze w życiu.
– Wróciłem do żony, z którą rozwiodłem się sześć lat temu. Pogodziłem się z bratem, z którym nie rozmawiałem od kilku lat. Jestem szczęśliwy. Jestem innym człowiekiem niż przed pielgrzymką.
Z Santiago de Compstela w Hiszpanii wrócił samolotem pod koniec czerwca 2007r.Bilet kupili mu poznani na szlaku Polacy mieszkający od dwudziestu pięciu lat w Niemczech.
Dziś pragnie być innym człowiekiem, kimś, kto będzie pomagał innym w potrzebie. – Chciałbym na naszym terenie otworzyć dom dla osób bezdomnych – mówi Dariusz. – Wiem, że Bóg mi w tym pomoże.
Na zdjęciu: Dariusz Drozd wraz z polskim małżeństwem, które napotkał na swojej drodze w czasie pielgrzymki do Santiago de Compstela w Hiszpanii
