Nawet kundel jest ogromnym zagrożeniem

2671

Wyszli na spacer. Lubinianka i jej czworonożny pupil – maltańczyk. Nagle podbiegł do nich wilczur, który ugryzł mniejszego kolegę. Kobieta szukała świadków tego zdarzenia poprzez media społecznościowe, a gdy to nie przyniosło rezultatu – zgłosiła sprawę na policję. Problem jest jednaj dużo szerszy – mimo zaostrzenia przepisów, wielu lubinian wciąż puszcza swoje psy luzem, stwarzając zagrożenie dla życia i zdrowia wielu innych osób.

Fot. Pixabay

– Mnie nie przekonuje stwierdzenie, że „mój pies nie musi chodzić na smyczy, bo jest łagodny i jeszcze nikogo nie ugryzł” – opowiada jedna z naszych Czytelniczek.

Kobieta niedawno na własnej skórze przekonała się, że nawet mały kundelek może być bardzo niebezpieczny. Szła rano do pracy, gdy nagle podbiegł do niej wspomniany psiak. Zatrzymała się, a ten podbiegł od tyłu i ugryzł ją w łydkę. W efekcie do pracy doszła z zakrwawioną nogą. Na szczęście szycie nie było konieczne, ale pies był obcy, więc konieczny był już zastrzyk przeciw wściekliźnie.

– To jest zwierzę, nigdy nie wiadomo czy nie poczuje z mojej strony jakiegoś zagrożenia, co podpowie mu jego instynkt. Ja stałam spokojnie, bo wiem, że nerwowe ruchy w takich sytuacjach nie są wskazane. A jednak mnie ugryzł – zauważa kobieta.

Pies był bez smyczy, w pobliżu nie było jego właściciela. Podobnie jak podczas sytuacji w pobliżu Centrum Kultury Muza, którą opisywaliśmy wcześniej. – Otrzymaliśmy zgłoszenie, że wilczur – prawdopodobnie owczarek, zaatakował maltańczyka. W pobliżu kręcił się też amstaff, ale zabrali go jacyś młodzi chłopcy – relacjonuje asp. sztab. Sylwia Serafin, oficer prasowy KPP Lubin. – Na szczęście szybko udało się ustalić właściciela psa, teraz zarówno on, jak i właścicielka poszkodowanego zwierzęcia będą przesłuchiwani – dodaje.

Przy okazji tych sytuacji pojawia się kolejny apel mundurowych w kierunku czworonogów – jeśli wybieramy się na spacer, załóżmy psu smycz.

Co prawda w Polsce ani Kodeks wykroczeń, ani Ustawa o ochronie zwierząt nie wprowadzają całkowitego zakazu spuszczania psa ze smyczy, ale każdy właściciel ponosi odpowiedzialność za to, co zrobi jego pupil. Od kwietnia obowiązują wyższe stawki kar za nieupilnowanie zwierzęcia. Niezachowanie zwykłych lub nakazanych środków ostrożności przy trzymaniu zwierzęcia to wykroczenie, za które można zapłacić od 50 do 250 zł grzywny. Jeśli w dodatku zachowanie zwierzęcia stwarza niebezpieczeństwo dla życia lub zdrowia człowieka, kara rośnie do 500 zł.

Fot. Pixabay

Należy natomiast pamiętać, że kodeks zabrania puszczania psa luzem w lesie, jeśli nie ma to związku z polowaniem. Grozi za to grzywna lub nagana.

Ustawa o ochronie zwierząt zabrania puszczania psów bez możliwości ich kontroli i bez oznakowania umożliwiającego identyfikację właściciela lub opiekuna. Nie dotyczy to jedynie terenów prywatnych i schronisk dla zwierząt.

Smycz jest najprostszym sposobem kontrolowania zwierzęcia, dlatego jej stałe używanie w czasie spacerów pozwoli właścicielowi uniknąć kłopotów. Czy mały pies, czy duży może bowiem komuś wyrządzić krzywdę – sprowokowany czy wystraszony – nawet jeśli wcześniej zachowywał się spokojnie.

Warto też pamiętać, że rasy psów uważanych za szczególnie niebezpieczne, powinny nosić kaganiec. Do takich groźnych ras zalicza się: rottweiler, Tosa inu, amerykański pit bull terrier, pies kanaryjski, Dog argentyński, pies z Majorki, moskiewski pies stróżujący, owczarek kaukaski czy buldog amerykański.

Kaganiec jest obowiązkowy też dla każdego psa – nawet gdy jest mały, jak biały szpic miniaturowy – w pewnych sytuacjach, np. kaganiec w środkach komunikacji miejskiej. Gdy nie dopilnujesz obowiązku założenia w niej kagańca psu, możesz popełnić wykroczenie. Kaganiec powinno się zakładać psu również podczas wizyty u weterynarza.


POWIĄZANE ARTYKUŁY