Dzisiejszy komunikat biura prasowego Polskiej Miedzi przypomina kolejny odcinek wenezuelskiej telenoweli. Tym razem zarząd KGHM spotkał się z przedstawicielami miedziowej Solidarności. O żadnych porozumieniach nie było mowy. Strony ustaliły, że w ciągu siedmiu dni… wymienią kolejne pisma.
Jak informuje biuro prasowe KGHM, podczas spotkania rozmawiano o zasadności wszczęcia sporu zbiorowego.
– Głównym postulatem związkowców jest zaprzestanie prywatyzacji KGHM. Zarząd spółki poprosił o doprecyzowanie postulatu, ponieważ przedstawione przez związki żądanie nie może być podstawą do wszczęcia sporu zbiorowego – relacjonuje Anna Osadczuk, rzecznik Polskiej Miedzi.
– Jesteśmy otwarci na rozmowę. Należy jednak pamiętać, że zarząd nie jest stroną w temacie prywatyzacji. Prywatyzacja nastąpiła w 1991 roku. Sprzedaż akcji to plany Skarbu Państwa, jednego z akcjonariuszy KGHM. Niemniej chętnie się spotkamy, żeby porozmawiać o warunkach zatrudnienia czy planach rozwoju spółki, które mają realny wpływ na miejsca pracy – powiedział prezes Herbert Wirth.
Inaczej przebieg spotkania widzi strona związkowa. Przedstawiciele NSZZ Solidarność uważają, że skoro zarząd nie chce uznać istnienia sporu zbiorowego, to jego problem.
– Działamy zgodnie z ustawą o rozwiązywaniu sporów zbiorowych. Skoro zarząd nie chce zaakceptować sporu, to jego sprawa. Ustaliliśmy, że przedstawimy swoje pisemne stanowisko i od zarządu też oczekujemy, żeby w wersji papierowej wskazał, że nie widzi podstaw do sporu. Ciągle jednak liczymy, że dojdziemy do porozumienia i przeprowadzenie referendum nie będzie konieczne – podsumowuje Bogusław Szarek, wiceprzewodniczący miedziowej Solidarności.