Według lubinianina Władysława Kuźmitowicza najlepszym sposobem na długowieczność jest przebywanie w niskiej temperaturze. Jednak jego żona żartuje, puszczając do wszystkich oko, że 100 lat dożył dlatego, że nie odmawiał sobie wódki. – Wybił wszystkie zarazki i dlatego dobrze się trzyma – mówi uśmiechając się szeroko. Dziś 100-letni pan Władysław, wraz z częścią swojej sporej rodziny, był gościem prezydenta Lubina Roberta Raczyńskiego.
– Cieszę się bardzo, że chciał pan odwiedzić mnie w urzędzie – mówi Robert Raczyński, który zazwyczaj świętujących setne urodziny lubinian odwiedza w ich domach. Jednak pan Władysław wolał wybrać się do urzędu miejskiego. – Gratuluję dożycia 100 lat i tak dobrej kondycji – dodaje prezydent Lubina.
– To pan jest prezydentem? – spytał żartobliwie Władysław Kuźmitowicz, przyjmując gratulacje i ściskając rękę Roberta Raczyńskiego.
Stale uśmiechnięty 100-latek zdradził dziennikarzom swoją receptę na długowieczność. – Trzeba wyprowadzić się tam, gdzie jest mróz do minus 40 stopni – stwierdza. – Dwa lata spędziłem w niewoli w Kałudze w Rosji. Myślę, że te mrozy mi pomogły – dodaje mężczyzna, który swojego czasu walczył w Armii Krajowej.
– I to że tatuś nie palił nigdy papierosów – dorzuca córka Władysława Kuźmitowicza, Krystyna Saracen. – Tata długo był gajowym, więc żył blisko lasu, dużo przebywał na świeżym powietrzu – wylicza. Ponadto, zdaniem bliskich jubilata, niemały wpływ na samopoczucie pana Władysława ma jego życiowa postawa: – Nigdy długo nie chował urazy, dbał o spokój ducha i nie kierowała nim żądza pieniądza – zdradzają.
Razem ze swoją żoną, Zofią, pan Władysław przeżył 65 lat. Doczekali się sześciorga dzieci, jedenaściorga wnucząt i siedmiorga prawnuków.
Na urodziny pana Władysława zjedzie się sporo członków rodziny. – W mieszkanku wszyscy by się nie pomieścili, dlatego wynajęliśmy lokal w Raszówce, gdzie zjemy wszyscy obiad i będziemy świętować urodziny taty – mówi Krystyna Saracen.