Motocykle na drogach: potrzebne doświadczenie i olej w głowie

1091

Coraz lepsza wiosenna pogoda oznacza coraz więcej motocyklistów na drogach. Każdego roku policja przypomina, że zarówno właściciele jednośladów, jak i ci, którzy siedzą za kierownicą samochodów, muszą na siebie uważać. Sprawdziliśmy, jakie grzechy najczęściej popełniają jedni i drudzy.

Fot. Pixabay

Nadmierna prędkość – o niej w pierwszej kolejności mówią funkcjonariusze drogówki, szkoleniowcy i sami motocykliści. I chodzi nie tylko o przekraczanie dozwolonych limitów, ale też ułańską fantazję i przecenianie swoich umiejętności.

– Niestety jest pewna grupa motocyklistów, która na drodze zachowuje się tak, że potem nas wszystkich nazywają dawcami organów. Ja na motocyklu jeżdżę dużo ostrożniej niż samochodem – twierdzi Krzysztof Lubczyk z klubu Copper Riders Lubin.

Krzysztof Lubczyk (fot. J. Dziubek)

Podobnego zdania jest Przemysław Kliszczak, zastępca kierownika Działu Egzaminowania Dolnośląskiego Ośrodka Ruchu Drogowego we Wrocławiu: – Byłbym niesprawiedliwy mówiąc, że nadmierna prędkość to grzech wszystkich motocyklistów, ale trzeba też przyznać, że współczesne motocykle są szybkie i zwinne, co z pewnością prowokuje do przekraczania ograniczeń. A gdy za dużą prędkość połączy się z brawurą, wtedy robi się już naprawdę niebezpiecznie – mówi.

– Nie wymuszaj pierwszeństwa, zawsze wyraźnie sygnalizuj wykonywanie manewrów, nie popisuj się ryzykowną jazdą przed innymi – wylicza aspirant sztabowy Sylwia Serafin, oficer prasowy Komendy Policji w Lubinie.

Zdaniem naszych rozmówców to na motocyklistach spoczywa większa odpowiedzialność za bezpieczeństwo na drodze. Wynika to z faktu, że motocykl pojawia się szybko i łatwo go zgubić w martwym polu obszaru widzenia.

Fot. JESHOOTS.com/Pexels

– Podstawą jest przede wszystkim zdrowy rozsądek i wyobraźnia. Motocyklista musi włączyć tryb motocyklowy: mieć oczy dookoła głowy, przewidywać to, co może się wydarzyć na drodze, pilnować i siebie, i kierowcy samochodu – dodaje Przemysław Kliszczak.

Nie znaczy to jednak, że kierowcy samochodów są w tej drogowej relacji na jakkolwiek uprzywilejowanej pozycji. Muszą uważać równie mocno, a w dodatku wykazywać się większą tolerancją i szacunkiem, bo arogancja wobec motocyklistów jest ich częstą przewiną.

– Lubin różni się od większych miast tym, że u nas kierowcy samochodów nie ustępują miejsca na pasie ruchu, czekając na światłach. To jest naprawdę widoczne, bo kierowcy na rejestracjach z innych miast zachowują się inaczej – przyznaje Krzysztof Lubczyk. – Nie wiem, czy to wynika z niewiedzy, ale tej kultury wyraźnie u nas brakuje. A może nam zwyczajnie zazdroszczą, bo my i tak pojedziemy szybciej…

– Z troski o mniej widocznych na drogach motocyklistów zwracamy uwagę do kierowców samochodów, żeby częściej patrzyli w lusterka – wskazuje Sylwia Serafin. – Motocykle ze względu na swoje gabaryty często poruszają się sprawniej i bardziej dynamicznie, stając się przez to mniej widocznie dla pozostałych uczestników ruchu. Nagminne jest również rozpoczynanie manewru wyprzedzania bez zerknięcia w lusterko. Kierowcy samochodów nie zdają sobie sprawy, że ta z pozoru prosta czynność nabiera w tym przypadku ogromnego znaczenia – może ocalić czyjeś zdrowie, a nawet życie. W przypadku nawet najdrobniejszej kolizji motocykla i samochodu to motocyklista ma najmniejsze szanse przeżycia albo wyjścia z wypadku bez obrażeń – podkreśla rzeczniczka lubińskiej policji.

Zminimalizowaniu ryzyka służy nie tylko ostrożność, ale też właściwy strój – należycie dopasowany kask, ochraniacze, odpowiednie buty i rękawice, a wszystko to najlepiej w jaskrawych kolorach.

Fot. Pixabay

Dobry motocyklista powinien mieć też stosowne uprawnienia. Chociaż wydaje się to oczywiste, to w praktyce bywa różnie. Wiele osób wsiada na większe maszyny bez wymaganej kategorii A, a na mniejsze w ogóle bez zdania jakiegokolwiek egzaminu. Wydaje im się, że jazda na takich dwóch kółkach jest równie łatwa jak rowerem.

– Ważny jest dobry strój, bo bez niego przewrotka czy szlif przy zaledwie 20 kilometrach na godzinę może skończyć się źle. Ale to dla mnie taka oczywistość, że nawet o tym nie wspominam – uważa Krzysztof Lubczyk. – Są też ludzie, którzy wsiadają na motocykl bez uprawnień, bo wydaje im się, że sobie poradzą. A prawda jest taka, że nawet 125-tką, którą można jeździć na kategorii B, powinno się wyjechać na drogę po chociaż minimalnym, dwu-trzygodzinnym szkoleniu. Kupowanie maszyny, która ma dwieście koni, przy małym stażu też niekoniecznie jest dobrym pomysłem. Potrzebne jest doświadczenie, wyobraźnia i olej w głowie – podsumowuje lubiński motocyklista.

Wtóruje mu przedstawiciel DORD: – Świeżo upieczony kierowca motocykla potrafi się na nim utrzymać, ale prawdziwe umiejętności przychodzą wraz z doświadczeniem, dlatego trzeba jeździć, a nie trzymać maszynę w garażu – radzi Przemysław Kliszczak.


POWIĄZANE ARTYKUŁY