W jednym z bloków przy ul. Modrzewiowej trwa ostry spór między mieszkańcami a spółdzielnią mieszkaniową. Zarząd zdecydował o likwidacji zsypów na śmieci, co wywołało sprzeciw lokatorów. Ci twierdzą, że nikt ich nie pytał o zdanie, a spółdzielnia nie odpowiada na ich pisma.
– Ludzie są oburzeni, ale boją się głośno odezwać. Dzwonią do mnie, proszą, żebym ja coś napisał albo zabrał głos, bo nie chcą pod swoim nazwiskiem – mówi Grzegorz Pytka, który nagłaśnia sprawę. Pytka nie mieszka obecnie w bloku, ale jest tam zameldowany i, jak podkreśla, reprezentuje swoich rodziców oraz innych lokatorów.
– Nie mogę patrzeć, jak ignoruje się ludzi. Spółdzielnia powinna z nimi rozmawiać, a nie traktować jak problem – dodaje.
Pytka informuje, że spółdzielnia nie odpowiedziała na żadne z wcześniejszych pism mieszkańców. – Wysłaliśmy już kilka listów z podpisami, a oni udają, że nic się nie stało. To nie są pojedyncze głosy, tylko sprzeciw wielu mieszkańców – uważa.
Kolejna skarga do spółdzielni
W poniedziałek mieszkańcy złożyli kolejną oficjalną skargę na działania zarządu. Pod dokumentem podpisali się członkowie spółdzielni, a jako pełnomocnika wyznaczono właśnie Grzegorza Pytkę. W piśmie mieszkańcy stanowczo sprzeciwiają się zamknięciu zsypów przy ul. Modrzewiowej 4–12.
Autorzy skargi twierdzą, że decyzja o likwidacji została podjęta niezgodnie z prawem, ponieważ jak piszą „zmiana przeznaczenia części wspólnej wymaga zgody właścicieli lokali, a zarząd nie może samodzielnie podejmować decyzji o ich zamknięciu”.
Mieszkańcy zarzucają zarządowi spółdzielni ignorowanie wcześniejszych protestów i łamanie przepisów prawa spółdzielczego. Wskazują też, że argumenty dotyczące rzekomych problemów sanitarnych są nieprawdziwe.
– W budynku nie występują problemy z robactwem ani zapachami, zsypy są użytkowane prawidłowo. Ich zamknięcie to uderzenie w osoby starsze i niepełnosprawne – czytamy w piśmie.
Mieszkańcy podkreślają przy tym, że odpady segregowane, jak papier, szkło czy plastik, i tak od lat muszą wynosić na zewnątrz, ponieważ pojemniki do segregacji znajdują się przed blokiem. Zsypy służyły jedynie do wyrzucania zwykłych odpadów komunalnych.
Prezes: „Decyzji nie zmieniam”
Po złożeniu skargi poprosiliśmy o komentarz prezesa Spółdzielni Mieszkaniowej „Polne”, Edwarda Klimkę. Jak przyznał, pismo zostało oficjalnie przyjęte i spółdzielnia przygotowuje odpowiedź.
– Nadałem temu pismu bieg i mam miesiąc czasu na odpowiedź. Muszę się przygotować, żeby sformułować stanowisko i odpowiedzieć panu Pytce – mówi prezes.
Co do meritum sprawy, zarząd pozostaje nieugięty.
– Decyzji nie zmieniamy i zamykamy łącznie dziewięć zsypów. To będzie finał. W tym konkretnym bloku zostały dwa do zamknięcia, trzy są już zlikwidowane – mówi Klimka.
Jak dodaje, kolejne cztery zsypy mają zostać zamknięte w innych budynkach należących do spółdzielni.
Konflikt bez końca
Choć mieszkańcy zapowiadają dalsze działania, zarząd nie zamierza się wycofywać. – Zsypy to przeżytek. Są niehigieniczne i generują problemy. W całym kraju się od tego odchodzi – argumentuje prezes.
Mieszkańcy mają jednak inne zdanie. – Dla starszych osób to duże ułatwienie. Nie każdy jest w stanie codziennie wynosić śmieci na zewnątrz, zwłaszcza zimą – twierdzi pani Helena, mieszkanka bloku od kilkudziesięciu lat.
Dla Grzegorza Pytki cała sytuacja to przykład braku dialogu. – Nie chodzi tylko o zsyp, ale o sposób traktowania ludzi. Spółdzielnia powinna słuchać mieszkańców, a nie decydować za nich – podkreśla.
Na razie strony pozostają przy swoich stanowiskach. Spółdzielnia szykuje pisemną odpowiedź na skargę, a mieszkańcy czekają na reakcję i nie wykluczają, że w razie potrzeby zwrócą się do instytucji nadzorczych lub sądu.
Fot. Marlena Bielecka