Mieszka w namiocie w środku miasta

115

To widok dość niezwykły – tuż obok budynków przy ulicy Kochanowskiego w Lubinie w namiocie mieszka pewien mężczyzna. Andrzej Cwykiel mówi, że zmusiło go do tego życie. Chce odmienić swój los, odmawia jednak zamieszkania w schronisku dla bezdomnych mężczyzn.

Rodzinny dom pana Andrzeja znajduje się w jednej z miejscowości gminy wiejskiej Lubin. Jednak, jak mówi, od dawna nie ma kontaktu z rodzicami. Jego losy były burzliwe. Do niedawna mieszkał i pracował w Niemczech. Do Polski przyjechał odsiedzieć 20-dniowy wyrok. W więzieniu wykryto u niego gruźlicę. Trafił do szpitala w Obornikach Śląskich. – Straciłem pracę w Niemczech, bo nie mogłem tam przecież wrócić – mówi pan Andrzej.

Po wyjściu ze szpitala mężczyzna zamieszkał na ulicy, a dokładnie w namiocie, który rozbił w pobliżu budynków przy ulicy Kochanowskiego. Mężczyzna starał się o zasiłek w lubińskim MOPS-ie, który otrzymał. Później udał się do GOPS-u w gminie Lubin również prosząc o zasiłek, bo – jak mówi – ostatnie miejsce zameldowania ma właśnie w gminie, a nie w mieście, gdzie rozbił namiot. Zrobiło się zamieszanie, spór kompetencyjny, bo przecież z dwóch ośrodków pomocy społecznej pobierać pieniędzy nie może. Ostatecznie Samorządowe Kolegium Odwoławcze uznało, że sprawami pana Andrzeja powinien zająć się GOPS.

– Pan Andrzej w piątek otrzyma zasiłek celowy, a 20 listopada – zasiłek stały z wyrównaniem – mówi Bronisława Dul, dyrektor GOPS gminy Lubin. – Otrzymuje również zasiłek pielęgnacyjny. Nie chce jednak przyjąć naszej pomocy i zamieszkać w schronisku dla bezdomnych mężczyzn – dodaje.

Pan Andrzej chciałby normalne mieszkanie. Jest na liście oczekujących na mieszkanie socjalne z gminy Lubin, jednak, aby je otrzymać, musiałby mieć stałe dochody, których nie ma. – Utrzymuję się ze zbierania złomu – mówi. – Wystarcza na jedzenie – dodaje.

Wokół namiotu zorganizował sobie przestrzeń jak umiał. Na drzewie wisi zegar, tuż obok stoi krzesło biurowe. Ogrzewa się świeczkami. – Zanim rano wstanę, zapalam je, żeby zrobiło się trochę cieplej – wyznaje.

Nie jest tu sam. W pobliżu swój prowizoryczny szałas rozstawił inny, starszy bezdomny.

Pan Andrzej pytany o to, czy chciałby zmienić swoje życie, odpowiada, że tak, ale do schroniska nie pójdzie. Chciałby własne cztery kąty. Praca? Na razie zbiera złom. Mówi, że musi mieć pieniądze, żeby pojechać do szpitala po zaświadczenie, że jest już całkiem zdrowy. Wtedy może szukać pracy, być może pojedzie z powrotem do Niemiec, bo w Polsce tyle się nie zarobi.

Czy potrzebuje pomocy? – Dachu nad głową – odpowiada.

Poniżej materiał filmowy:


POWIĄZANE ARTYKUŁY