Miedziowi ratownicy są już w Polsce

49

IMG_1739.JPG– Jesteśmy z was dumni – tak miedziowym ratownikom gratulował dziś prezes KGHM Mirosław Krutin. Wczoraj wieczorem wrócili oni z brązowym medalem z Międzynarodowych Zawodów Zastępów Ratowniczych, które odbyły się w Reno w USA.

To nie pierwsze trofeum, jakie zdobyła Jednostka Ratownictwa Górniczo-Hutniczego z Sobina. Triumfowała ona już kilka razy, w 2002 i 2004 roku wywalczyła najwyższe podjum.

– Bardzo się cieszymy, że zajęliśmy trzecie miejsce. Nie możemy ciągle wygrywać, bo zrobi się to nudne, albo przestaliby nas zapraszać na zawody – żartuje Marek Kowalik, dyrektor ds. technicznych Jednostki Ratownictwa Górniczo-Hutniczego.

Choć zazwyczaj na takie zawody jeżdżą osoby ze sporym doświadczeniem, tym razem wśród oddelegowanych do USA znalazł się także ratownik z niewielkim stażem – Jakub Lewicki, który pracuje w tym fachu od 2003 roku.

– Byłem zszokowany, że zostałem powołany do zawodów, bo w porównaniu do kolegów mam niewielki staż ratowniczy. Zawsze wybierane są tacy, którzy zęby już zjedli na ratownictwie i mają za sobą sporo akcji na żywo – komentuje Jakub.

Miedziowi ratownicy musieli się zmierzyć na zawodach z czterema zadaniami. O końcowym wyniku decydowała suma punktów osiągniętych we wszystkich konkurencjach. Za najtrudniejsze zadanie wszyscy uznali symulację akcji ratowniczej.

– Cała drużyna koncentrowała się właśnie na tym zadaniu. Uczestniczyło w nim aż 7 zawodników. Przyznam, że to było jedna z najtrudniejszych konkurencji – stwierdza Marek Kowalik. – Nasz zespół wykonał ją z najmniejszą ilością błędów.

Każda grupa była bowiem przy tym zadaniu minusowana i jury nikomu nie przyznało za nie punktów.

Ratownicy musieli także udzielić pierwszej pomocy, wychwycić błędy w funkcjonowaniu aparatów ucieczkowych typu BG4 oraz naprawić amerykańskie urządzenie pomiarowe. Do tego ostatniego zadania lubińscy ratownicy musieli się specjalnie przygotowywać, bo pracują na innym sprzęcie, produkcji niemieckiej.

Ponadto dodatkowym utrudnieniem dla naszych były inne zasady funkcjonowania grup ratowniczych w Ameryce. Tam zastęp sam podejmuje decyzje. W Polsce natomiast decyduje kierownik, który prowadzi akcję ratunkową, i jego polecenia wykonują ratownicy na dole.

– Takie zawody uczą rozwiązywać problemy, które mogą się zdarzyć w trakcie prawdziwych akcji. Życie niestety wymyśla najróżniejsze scenariusze – dodaje Roman Glapski, jeden z ratowników, którzy brali udział w zawodach. – Ponadto na takich spotkaniach mamy okazję skonfrontować nasze doświadczenia z doświadczeniami innych ratowników.

MRT

IMG_1699.JPG

IMG_1707.JPG


POWIĄZANE ARTYKUŁY