Miedziani Wikingowie

13

Blisko osiemdziesiąt osób wzięło dziś udział w biegu terenowym „Miedziany Wiking”. Pięciokilometrową trasę najeżoną przeszkodami mieszkańcy naszego regionu pokonali po to, by pomóc poważnie chorej Ani Adamczyk.

Na starcie przy Manufakturze Fitnessu zebrali się miłośnicy tradycyjnego biegania, lubińscy crossfitterzy oraz amatorzy bardziej ekstremalnej formy sportu, czyli biegów terenowych. Organizatorzy przygotowali dla nich trasę o długości 2,5 kilometra, którą zawodnicy musieli pokonać dwukrotnie. Po drodze zmagali się nie tylko z przeszkodami terenowymi. Czekali na nich także strażacy ze strumieniami zimnej wody i lubińscy rugbyści. Ci drudzy ustawili się także tuż przed metą, by po raz ostatni, aczkolwiek bezskutecznie, powstrzymywać sportowców. Jako pierwszy na finiszu był lubinianin Grzegorz Woźniak, który biegi terenowe uprawia już od dwóch lat.

– Przeszkody były bardzo wymagające – mówi zwycięzca. – Najtrudniejsze były podbiegi w górę i bieg po tak zwanej „smródce”. Było ciężko. Często uczestniczę w takich zawodach. Lubię takie ekstremalne wyzwania, ale dużo pomaga mi trenowanie crossfitu.

Pakiet startowy kosztował 40 złotych. Podczas imprezy prowadzona była także kwesta i loteria fantowa. Cały dochód z biegu przeznaczony był na pomoc 21-letniej Ani Adamczyk cierpiącej na chorobowe oddzielanie się naskórka, potocznie nazywane pęcherzycą.

– Ania urodziła się z tą chorobą. Na całym jej ciele powstają wielkie pęcherze, które trzeba przekłuć igłą i zabezpieczyć specjalnym opatrunkiem. Do tego potrzebne są maści, które ułatwiają gojenie. Bez tego wszystkiego w ogóle nie funkcjonujemy – mówi Barbara Adamczyk. – Ania ma także zrośnięte palce, nie rośnie – ma wzrost kilkuletniego dziecka – i nie może długo chodzić. Nigdy nie liczyliśmy, jaka kwota jest potrzebna miesięcznie na leczenie córki, ale to są bardzo duże wydatki.

Mieszkańcy naszego regionu chętnie uczestniczą w imprezach, które łączą sport z pomocą charytatywną. „Miedziany Wiking” został zorganizowany po raz pierwszy, ale biorąc pod uwagę, jak dużą popularnością cieszy się już sam crossfit, można oczekiwać, że z czasem także w Lubinie będą organizowane zawody o podobnej renomie, jak na przykład złotoryjski Bieg Szlakiem Wygasłych Wulkanów.

– Coraz więcej mamy takich biegów w Polsce i na świecie – mówi Łukasz Dominów z Wolontariatu KGHM, jeden z organizatorów biegu. – Ludzie nie chcą już tylko biegać długich tras po betonach, chcą spróbować czegoś innego. My zrobiliśmy namiastkę prawdziwego biegu terenowego, ale niektórym zawodnikom wcale nie było lekko. To jednak dobra droga do tego, żeby osiągnąć lepsze wyniki. Ja sam widzę, że odkąd zacząłem biegać krótsze dystanse, za to często uprawiam crossfit, jestem w swojej życiowej formie.

Osoby, które nie dołączyły dziś do grona „Miedzianych Wikingów”, ale chciałyby pomóc Ani Adamczyk, mogą wpłacać pieniądze na konto Stowarzyszenia Pro Humanitatis, wspierającego Specjalny Ośrodek Szkolno-Wychowawczy w Szklarach Górnych, którego Ania jest podopieczną – www.prohumanitatis.pl.


POWIĄZANE ARTYKUŁY