LUBIN. Kolejny krok w sprawie budowy hali widowiskowo-sportowej. Radni zgodzili się, by miasto poręczyło Regionalnemu Centrum Sportowemu zaciągnięcie kredytu na jej budowę. Tym samym spółka może przystąpić do negocjacji z bankami.
Wstępnie budowę hali wyceniono na około 50 mln zł, jednak poręczenie wynosi prawie 90 mln zł.
– Ile dokładnie będzie kosztowała hala, nawet my nie wiemy. Być może uda się znaleźć wykonawcę, który wybuduje ją za 35 mln zł. Będziemy też starać się do dotacje. Kwota poręczenia musi być jednak większa i uwzględniać odsetki, by banki zgodziły się w ogóle przystąpić z nami do rozmów – tłumaczy Piotr Midziak, szef Regionalnego Centrum Sportowego, które wybuduje halę dla lubinian.
Zgodę radnych na poręcznie kredytu poprzedziła gorąca dyskusja. Szczególnie aktywny był tutaj Krzysztof Olszowiak, radny PO.
– Ja nie jestem przeciw budowie hali, ale przeciw takiej formie finansowania. To kolejna inwestycja na kredyt. Mając większość w radzie – tu radny skierował się do kolegów z Lubin 2006 – może zmuście wręcz prezydenta, żeby pozyskał środki unijne na ten cel – sugerował radny opozycji.
– Gdyby rada rozpoczęła budowę hali w latach 2002-2006, kiedy pan, panie Olszowiak, był jej przeciw, ta budowla dawno by już stała. Wtedy mielibyśmy halę za 30 mln. Dlaczego pan wtedy był jej przeciwny? – denerwował się radny Franciszek Wojtyczka. – Niech pan powie tym wszystkim młodym ludziom, którzy na nią czekają, że pan nadal jest przeciw.
W dyskusję włączył się też radny Piotr Motyliński. Dotąd spokojny i opanowany, tym razem nie krył zdenerwowania. – Najpierw muszą być zaplanowane pieniądze, potem trzeba szukać dotacji. Żeby o tę dotację wystąpić musimy rozpocząć tę budowę, a na to przecież trzeba pieniędzy. I wszyscy dobrze o tym wiemy – tłumaczył radnym Motyliński. – Pokaż mi Krzysztofie jedno miasto w Polsce, które nie jest zadłużone. Może i są takie, ale tam się nic nie dzieje. My takiego Lubina nie chcemy! – podsumował.