Matka Teresa z Lubina

91

maria Romanik_1.JPGNazywają ją „Matką Teresą z Lubina”, dla jednych jest aniołem stróżem, który zawsze służy pomocą, inni szydzą z jej działalności. Maria Romanik, 60-letnia lubnianka od 35 lat pomaga potrzebującym, a teraz sama potrzebuje pomocy.

Przytulne mieszkanko na ulicy Mickiewicza z pozoru niczym nie różni się od pozostałych w tej części miasta. Krząta się po nim 60- letnia zwykła a jednocześnie niezwykła kobieta. Maria Romanik, żona, matka i babcia, która poświęciła swoje życie potrzebującym. Od 35 lat każdego wieczoru kobieta przeczesuje lubińskie śmietniki, zbierając i segregując wyrzucone ubrania, by potem uprane i wyprasowane przekazać potrzebującym i bezdomnym. Pani Maria nie jest zamożną kobietą. Pieniądze na proszek do prania czy opłatę za wodę uzyskuje ze sprzedaży zebranych puszek.

– W ciągu miesiąca udaje mi się zarobić w ten sposób nawet 500 złotych- powiedziała nam Maria Romanik.

Pieniądze muszą jej wystarczyć także na opłatę czynszu za wynajem stryszku, na którym kobieta gromadzi uporządkowane już rzeczy. Obecnie ma ich około dwie tony.

– Wszystko jest czyste i pachnące- mówiła kobieta. – Jeżeli ktoś jest w potrzebie pakuję ubrania do worków i dostarczam, gdzie trzeba. Mam również wyprawki dla niemowląt i zupełnie nie zniszczony wózek, więc gdyby tylko jakaś dziewczyna potrzebowała pomocy, na pewno ją ode mnie otrzyma.

Pani Romanik mówi o sobie, że dałaby obciąć sobie rękę, jeżeli tylko mogłoby to komuś pomóc. Od dzieciństwa żyje dewizą, że głodnych trzeba nakarmić, nagich przyodziać, a potrzebujących przyjąć nawet pod swój dach. Nauczyła się tego od rodziny Delimatów, Cyganów z Kłopotowa, którzy przygarnęli ją pod swój dach jako 10-letnią dziewczynkę. Życie bowiem nie rozpieszczało pani Romanik. Do 8-go roku życia wychowywała się w domu dziecka w Lgierzu, potem przypomniał sobie o niej biologiczny ojciec, który postanowił wziąć ją do siebie. Dziewczynka nie przypadła jednak do gustu macochy, która wręcz wyrzuciła ją na ulicę. Właśnie tak porzucone dziecko przygarnęli Delimatowie. Zapewnili jej dach nad głową, jednak w zamian musiała pomagać w gospodarstwie. Z tego względu nie mogła uczęszczać do szkoły. Pierwszy mąż pani Marii porzucił ją wyjeżdżając do Niemiec i zostawiając jej swojego syna, którego kobieta adoptowała. Obecnie ma ona drugiego męża i sześcioro dzieci, w tym dwoje adoptowanych. Mieszka z nią 29-letni syn Krzysztof, sparaliżowany po pobiciu w dyskotece „Beatka” w Lubinie oraz 12-letnia wnuczka Paulinka, dla której kobieta jest rodziną zastępczą.

Życie nie rozpieszczało pani Romanik, a mimo to zachowała pogodę ducha. Choć sama potrzebuje pomocy, nie oczekuje jej od nikogo. Codziennie zmaga się z cukrzycą i chorobą nowotworową i wciąż zajmuje się niesieniem pomocy innym. Jest skromna i niechętnie opowiada o tym co robi, z dumą jednak pokazuje podziękowania, które napływają do niej z całej Polski. Jest ich naprawdę dużo. Za pomoc dziękował jej warszawski dziennik „Nowy Dzień”, Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej w Lubinie, Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej w Lubinie, Ośrodek Pomocy Społecznej w Chocianowie, Dom Samotnej Matki w Ścinawie, Nadodrzańskie Centrum Pomocy Bliźnim MONAR- MARKOT, burmistrz miasta Oleśnica, Caritas Diecezji Legnickiej czy  redakcja Nowego Życia Pabianickiego. Dla wszystkich tych ludzi i instytucji pani Romanik jest aniołem, pomagała im kiedy byli na największych życiowych zakrętach, kiedy pożar odebrał im dorobek całego życia, kiedy stracili dach nad głową, gdy odrzuciło ich społeczeństwo.

 Zdarzają się jednak złośliwi, którzy krytykują jej pracę. Kobieta uroniła już z tego powodu niejedną łzę, jednak wciąż tkwi w swoim postanowieniu niesienia pomocy. Nie oczekuje nic w zamian. Jej jedynym marzeniem jest, a by 5 grudnia, kiedy przypada Międzynarodowy Dzień Wolontariusza, ktoś zapukał do jej drzwi z kwiatkiem w dłoni i ze słowem dziękuję.

Historia pani Romanik jest przykładem, że wystarczy silna wola, aby zrobić coś dla innych. Pani Maria pomaga innym, więc jest szansa, aby teraz ktoś pomógł jej bliskim. Marzenie jej wnuczki to wyjazd na „Zieloną szkołę”, koszt rzędu jedynie 600 złotych, który tak wiele uśmiechu wywołałby na twarzy Paulinki. Babcia nie ma jednak środków na wyjazd.  Dziewczynka nie może też liczyć na wsparcie ze strony rodziców, dlatego jej szansą jest pomoc dobrych ludzi. Pieniądze na wyjazd dla małej Paulinki można wpłacać na konto:

34169000132048000483010006

Dominet Bank S. A.

I Oddział Lubin

z dopiskiem „dla pani Romanik”

 

 MS

 

0

POWIĄZANE ARTYKUŁY